Stany z południa na północ. Los Angeles

Zastanawiałem się nad tą częścią relacji. W zasadzie miała ona obejmować trasę z Los Angeles, aż do Mesa Verde w Kolorado. Ale kiedy tak pisałem i pisałem dotarło do mnie, że post ten miał by przynajmniej tyle ... ile z Los Angeles do Mesa Verde i uwierzcie mi nie chcielibyście przebrnąć przez tak długą drogę. Odwiedźcie zatem ze mną Miasto Aniołów a w dalszą drogę wybierzemy się w kolejnym poście.

Los Angeles

Los Angeles wita nas słońcem i miejskim skwarem. O tym, że to miasto jest ogromne nie trzeba chyba pisać, ale prawda jest taka, że dopiero jeżdżąc po nim zdajemy sobie sprawę z tego jak wielki obszar zajmuje ta aglomeracja. Plątanina ulic, wygląda jak jedna wielka asfaltowa tafla. Kilka pasów w jedną, kilka w drugą, coś się łączy coś pojawia i nagle pasów mamy już 12. To wciąż robi wrażenie. Wbijamy się w miasto z nadzieją na szybkie dotarcie do hotelu i zrzucenie naszych bagażu. Jest dosyć wcześnie więc postanawiamy wykorzystać ten dzień na mały spacer i aklimatyzację w nowej strefie czasowej. 

Na początek, odwiedzamy w downtown. Skwar leje się z nieba a słońce oślepia nas, odbijając się od szklanych powierzchni otaczających nas wieżowców. To miejsce sprawia, że zaczynamy się rozglądać w okół. Gdzieś tutaj pośród stali, żelbetu, szkła, dziesiątków metrów pnącej się w górę betonowej dżungli musi być dusza tego miasta. Choć bardzo się staramy ją znaleźć w końcu rezygnujemy. Musimy znaleźć bardziej przytulne oblicze tego miasta. Centrum Los Angeles w pełnym kalifornijskim słońcu choć bajeczne, szybko nas przegania w poszukiwaniu cienia i zieleni. 

Udajemy się do korzeni Miasta Aniołów. Miejsca, które zupełnie nie przypomina widzianego przed chwilą betonowego miasta. Zostawiamy samochód na parkingu i szybkim kierujemy się ku najstarszym miejskim zabudowaniom Miasta Aniołów – El Pueblo. Leżąc w samym sercu tej potężnej aglomeracji, pomiędzy China Town a Little Tokyo sprawia wrażenie wyjętego z innej rzeczywistości. Wkraczamy nagle do innego świata. 

El Pueblo

Wchodząc w wąskie uliczki starego miasta mamy wrażenie, że jesteśmy w Meksyku i trudno się dziwić skoro niecałe dwieście lat temu był tutaj właśnie był Meksyk. Miejsce to jest na prawe urocze, gdybyście kiedyś mieli w planach zwiedzanie Los Angeles, warto wpaść tutaj chociażby na chwilę, aby zobaczyć jakie były początki tego miasta. Kameralny rynek, typowa meksykańska fontanna na środku. A wszystko to otacza prześliczna zabudowa starego miasta. 

 

 

Na skwerze, znajdujemy coś co ujęło nas najbardziej, tablicę upamiętniającą kilkudziesięciu pierwszych osadników, jacy przybyli w te właśnie tereny.  Zastanawiam się ilu ludzi z naszych czasów było by w stanie poradzić sobie stając na drugim końcu nieznanego lądu by rozpocząć nowe życie w nowo budowanej osadzie. 

Zostawiając samochód na parkingu pod El Pueblo warto rozejrzeć się za The Bradbury Building. Dla fanów pierwszej części Łowcy Androidów, będzie to obowiązkowy punkt programu. W tym właśnie budynku kręcono sceny z tego właśnie filmu. 

W El Pueblo spędzamy dobrą godzinę, regenerując się po nocnym locie. Do zachodu słońca zostało jednak sporo czasu. Postanawiamy wykorzystać go na wizytę w muzeach. Niedaleko na południe od downown znajdujemy Exposition Park, na terenie którego znajdziemy ciekawe muzea. Muzeum Historii Naturalnej, California Science Center oraz znajdujące się pomiędzy nimi California African American Museum. 

W miejscu tym można spokojnie spędzić cały dzień i zobaczyć tylko jedno z muzeów. Nam udało się odwiedzić dwa, choć nie ukrywajmy dosyć pobieżnie. Pierwsze muzeum, które odwiedzamy to Muzeum Historii Naturalnej. Robi ono na nas niesamowite wrażenie. Znajdziemy tutaj wspaniałe okazy dawno wymarłych zwierząt. Od tych, które przemierzały ziemię setki milionów lat temu, po okazy megafauny końca epoki lodowcowej. Tutaj znajdziemy również niesamowite zbiory minerałów oraz zdobędziemy wiedzę o kulturze i wierzeniach Indian. 

Prawdziwą gwiazdą jest jednak kolejne muzeum, którego odwiedzenie,  dla fanów podboju kosmosu będzie nie lada przeżyciem. Tutaj oprócz fenomenalnych zbiorów z wypraw kosmicznych NASA, czy też wielu interaktywnych wystaw znajdziemy prom kosmiczny Endeavour.

Nasze zapasy energii powoli ulegają wyczerpaniu. Wraz z wyjściem z muzeum kierujemy się ku naszemu hotelowi i padamy równiutko do łóżek. 

Kolejnego dnia,  wybieramy się jeszcze raz w poszukiwaniu duszy downtow. I o dziwo dzisiaj wygląda ono znacznie lepiej.Dobry sen czyni cuda. Przechadzamy się koło słynnej Walt Disney Concert Hall, gdzieś koło Bunker Hill, odnajdujemy prawdziwą perełkę. Kolejkę pochodzącą z 1901 roku Angels Flight, która łączy Hill Street i Olive Street. A jednak jest tutaj ukryta dusza tego miejsca! Ruszamy dalej. 

Dzisiaj postanawiamy odwiedzić co najmniej dwa ciekawe miejsca. Pierwszym z nich jest La Brea Tar Pits. Miejsce to mówi nam wiele o prehistorii Los Angeles. Tutaj właśnie znajduje się prawdziwa kapsuła czasu. Na tym terenie znajdowało się bowiem całkiem spore jezioro… wypełnionym płynnym asfaltem. Swój żywot zakończyły w nim dziesiątki zwierząt, których najstarsze szczątki liczą sobie obecnie ok 38 tysięcy lat. Obecnie w miejscu tym znajduje się bardzo ciekawe muzeum, w którym zobaczyć możemy szkielety megafauny: w tym smilodona i mastodonta amerykańskiego, ale również lwa amerykańskiego, czy tygrysa szablastozębnego. 

Drugim miejscem, które odwiedzamy jest muzeum Petersen Automotive. Jest to jedno najlepszych muzeum motoryzacji jakie do tej pory widziałem. Dwa piętra muzeum obeszliśmy  dwa razy i aż żal było go nam opuszczać. Znajdziemy tutaj wspaniale odtworzone klimaty minionych epok motoryzacji. Z salonami samochodowymi z lat 50-tych, stacjami benzynowymi, uliczkami. Zbiory tego muzeum są na prawdę powalające! Bez przesady możemy powiedzieć, że w ciągu kilku godzin przemierzymy sto lat historii motoryzacji. 

Zwiedzanie Los Angeles nie było by pełne bez odwiedzenia Hollywood. Sławny napis widoczny na wzgórzach Hollywood widoczny jest już z daleka. Jadąc ulicą obsadzoną smukłymi palmami czujemy się prawie jak gwiazdy filmowe. Do napisu można podjechać bocznymi uliczkami, ale trzeba uważać by nie zakłócać spokoju mieszkańcom. Jeżeli tylko w jakimś miejscu pojawia się zbyt wiele samochodów wypełnionych turystami, po chwili dołącza do nich radiowóz ze smutną drużyną policji LA. Pod sam znak nie udało nam się dotrzeć ponieważ prowadząca do niego droga zamknięta jest dla normalnego ruchu samochodowego. Napis widać jednak świetnie np. z drogi dojazdowej do Griffith Observatory. 

Tutaj możemy skorzystać np. z bardzo ciekawego wykładu na temat Wszechświata, ze świetną prezentacją wyświetlaną na kopule obserwatorium.

Wizyta w Hollywood nie była by pełna bez przejścia Aleją Sław obok Chińskiego Teatru. Miejsce to zawsze pełne jest turystów. Ale z zaparkowaniem samochodu nie będzie na pewno problemu. Dokładnie na przeciwko znajdziemy duży wielopoziomowy parking. 

O ile centrum miasta tonie w upale, o tyle nadbrzeże skąpane jest chłodną bryzą wiejącą od Pacyfiku.W tym też kierunku mamy zamiar wyruszyć kolejnego dnia. 

Na nadbrzeżu odwiedzamy prześliczne Aquarium of the Pacific. Znaleźć tutaj możemy 12 tysięcy gatunków ryb, ptaków oraz ssaków, dla których domem jest właśnie Pacyfik.

Spacerując obsadzoną palmami promenadą, możemy zobaczyć jeszcze jedną ciekawostkę tego miejsca – potężny parowiec Queen Mary, który w latach trzydziestych dwudziestego wieku był najbardziej luksusowym parowcem przemierzających światowe oceany. Statek zacumował tutaj w 1964 roku stając się turystyczną atrakcją. 

Wieczór spędzamy na plaży w Santa Monica. To miejsce ma swój niesamowity klimat i historię.  Odwiedziny tego miejsca będą również nie lada przeżyciem dla fanów słynnej Route 66. Droga ta wiedzie do Santa Monica aż z Chicago.

Powoli kończył się dzień, a pod naszymi stopami skrzypiały deski molo. Wielkie koło młyńskie powoli obracało się odmierzając upływający czas swoim własnym powolnym rytmem, a muzyka i zachodzące w oddali słońce, dawały nam do zrozumienia, że właśnie dobiega końca nasza wizyta w Mieście Aniołów. 

 

C.D.N

Jak odkryliśmy Stany. Z San Francisco do Las Vegas
Jak odkryliśmy Stany. Z San Francisco do Las Vegas
styczeń 01, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Stany Zjednoczone / USA1
Przeczytaj
Jak odkryliśmy Stany. Las Vegas Brama do Południowego Zachodu
Jak odkryliśmy Stany. Las Vegas Brama do Południowego Zachodu
styczeń 01, 2018  •  Ciekawe Miejsca / USA1
Przeczytaj
Jak odkryliśmy Stany. Parki Narodowe Południowego Zachodu
Jak odkryliśmy Stany. Parki Narodowe Południowego Zachodu
styczeń 01, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Parki Narodowe / Stany Zjednoczone / USA1
Przeczytaj
Jak odkrywaliśmy Stany. Z Utah do Kaliforni
Jak odkrywaliśmy Stany. Z Utah do Kaliforni
styczeń 01, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Parki Narodowe / Stany Zjednoczone / USA1
Przeczytaj
Stany z południa na północ. Hawaje
Stany z południa na północ. Hawaje
maj 05, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Hawaje / Stany Zjednoczone / USA2
Przeczytaj
Stany z południa na północ. Los Angeles
Stany z południa na północ. Los Angeles
maj 05, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Stany Zjednoczone / USA2
Przeczytaj
Stany z południa na północ. Z Kaliforni do Kolorado
Stany z południa na północ. Z Kaliforni do Kolorado
maj 05, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Stany Zjednoczone / USA2
Przeczytaj
Stany z południa na północ. Nowy Meksyk
Stany z południa na północ. Nowy Meksyk
maj 05, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Parki Narodowe / Stany Zjednoczone / USA2
Przeczytaj
Stany z południa na północ. Kolorado i Wyoming
Stany z południa na północ. Kolorado i Wyoming
czerwiec 06, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Stany / USA2 / Wyoming
Przeczytaj

Czekamy na Twój komentarz !

%d bloggers like this: