Moja przygoda w Auckland
0:Auckland to największe miasto kraju liczące sobie ponad 1,5 mln mieszkańców, co stanowi ponad 1/3 mieszkańców całego kraju. Nie bez powodu Auckland nazywane jest The City of Sails (Miasto Żagli). To miasto o największej liczbie łodzi w przeliczeniu na statystycznego mieszkańca na świecie. Żeglowaniu sprzyja nie tylko położenie miasta oraz zamiłowanie Nowozelandczyków do żeglowania. Jest jeszcze coś jeszcze. WIATR. Wiatr jest czymś do czego po prostu trzeba przywyknąć. Wieje, wieje albo słabo albo mocno albo bardzo mocno, ale wieje. W uszach będziemy słyszeć świst wiatru praktycznie zawsze i wszędzie. I bardzo dobrze!
Niech nie zwiedzie nas temperatura, która wydaje się być niewysoka w porównaniu np. z Australijskim Sydney. Kiedy tam termometry osiągają 40-stą kreskę w Auckland cieszymy się 24-tą. Ale to tylko pozory ‘chłodu’ Wystarczy, że od wiejącego stale wiatru osłoni nas budynek i już wiemy, czym jest nowozelandzkie słońce. Tutaj nawet jesienią przy temperaturze 18-19 stopni i pełnym zachmurzeniu w przeciągu pół godziny będziemy poparzeni przez słońce. Dlatego zawsze ale to zawsze używamy kremów z filtrem i nie używamy mniej niż 50. Kropka. Kliniki leczenia raka skóry znajdują się praktycznie wszędzie i nie bez powodu. Na pierwszy rzut oka miasto wydaje się ogromne. I jest to poniekąd prawda. Jednakże większość atrakcji miasta znajduje się w centrum, które możemy zwiedzić piechotą i myślę, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.
Wspomnienia z miasta
Zwiedzanie najlepiej rozpocząć w centrum, czyli Britomart. Za nami Budynek dworca kolejowego, co ciekawe jeszcze w drugiej połowie XIX w tereny te były częścią płytkiej zatoki zalanej wodą. Kierując się na południe dotrzemy do głównej arterii miasta Queen Street. Pełnej sklepów, kafejek i restauracji. Nieco bardziej na południe przy skrzyżowaniu Hobson Str i Viktoria Street odnajdziemy Sky Tower, nieodłączną wizytówkę miasta. Na szczycie wieży znajduje się platformy widokowe (bilety do nabycia na parterze obiektu) oraz ruchoma restauracja. Widoki zapierają dech w piersiach, podobnie jak ceny.
Idę powoli nie do końca dochodząc do siebie po niedawnym locie, każdy zmysł, oprócz wzroku, daje do zrozumienia, że jest środek nocy, w środku zimy. Mijam tłum ludzi ze wszystkich zakątków świata, na chodniku starszy mężczyzna w wietnamskim kapeluszu gra jakąś smutną muzykę, tuż przy budce z jedzeniem Hindus nerwowo gestykuluąc rozmawia przez telefon. Czując, gorące słońce chowam się