Stany z południa na północ. Nowy Meksyk

Nowy Meksyk

Północna część Nowego Meksyku, przypomina nieco Utah, czerwone skały i spieczone słońcem przestrzenie. Na autostradzie z każdą minutą gęstniał ruch a my zbliżaliśmy się do największego miasta stanu – Albuquerque. To prawie pół milionowe miasto odstaje bardzo wyraźnie od reszty stanu pod względem liczby mieszkańców. Tuż za nim plasuje się cztery razy mniejsze Las Cruces, a nieco dalej stolica stanu Nowy Meksyk Santa Fe z niecałymi 70 tysiącami mieszkańców. Taka ciekawa specyfika stanu Nowy Meksyk.

Co ciekawe, gdyby nie linia graniczna z Meksykiem, granice stanu wpisywałyby się idealny prostokąt. Jeżeli chodzi o topografię to Nowy Meksyk składa się w zasadzie z trzech części.  Północ stanu i przedmurze Gór Skalistych , środek stanu, w zasadzie spieczona słońcem równina, oraz lekko pofałdowany teren gór Guadelupe na południu. W całość Nowy Meksyk łączy jedno budynki w stylu Adobe oraz wysuszone na słońcu, wszechobecne papryczki! Jest coś jeszcze – ropa naftowa. Prasujące szyby widać prawie wszędzie, a cena paliwa w Nowym Meksyku jest chyba najmniejsza w całych Stanach. 

Petroglyph National Monument

Choć prawie dotarliśmy do Albuquerque nie mamy w planach jego zwiedzania. Naszym celem jest zlokalizowany na przedmieściach Petroglyph National Monument. Miejsce na pierwszy rzut oka bardzo niepozorne. Ot całkiem spora hałda kamieni, położona na peryferiach miasta. Natomiast dla wielbicieli petroglifów miejsce to będzie prawdziwym świętym Graalem. Na obszarze parku znajdziemy ok 24 tysiące przeróżnych petroglifów pochodzących z różnych epok. Najmłodsze z nich związane są z konkwistą Hiszpanów. 

Znajdujące się na terenie parku głazy to w większości bloki bazaltu. Około 200 000 lat temu, sześć erupcji wulkanów utworzyło 17-kilometrowy klif składający się bazaltowych warstwach zastygłej lawy. Podczas wybuchu wulkanu, spływająca magma zajmowała koryta znajdujących się tutaj potoków zwanych arroyos, których sieć tworzyła trójkątne, półwyspowe kanały, opływające znajdujące się tutaj wzgórza. Choć za sprawą erozji, z ówczesnych wzgórzach nie pozostało już w zasadzie nic, to pozostały tutaj jednak skały bazaltowe utworzonych z płynącej tędy niegdyś lawy. Z upływem czasu pękały one tworząc okoliczne kaniony i rozpadliny. My wybraliśmy się do dwóch z nich kanionu Boca Negra oraz Piedras Marcadas. 

White Sands

Kolejnym punktem rasy są okolice Alamogordo. Im dalej jedziemy na południe tym teren staje się bardziej płaski a droga prosta. W zasadzie to jedna wielka spieczona słońcem równina. Można by powiedzieć, nuda nic się nie dzieje, no może poza pociągiem…. z czołgami. Ot taki mały transport wielkości polskiej armii. 

Późnym popołudniem docieramy w okolice chyba największego w Stanach ewenementu przyrodniczego – White Sands. Miejsce to znane jest nie tylko z unikalnej przyrody ale również z tego, że znajduje się tutaj poligon wojskowy, na którym testowano … broń atomową. Piszę chyba największego, bo specyfika Stanów jest tak, że tutaj w zasadzie każdy park narodowy to ewenement na skalę światową. 

 

 

White Sands to również fenomen przyrodniczy. Potężne białe wydmy zbudowane są bowiem nie z piasku a z gipsu. Tylko dzięki panującym tutaj  warunkom miejsce to jest w stanie istnieć w takiej właśnie formie. Gips rzadko występuje w postaci piasku, ponieważ jest rozpuszczalny w wodzie. W tych jednak warunkach,  woda deszczowa paruje bardzo szybko pozostawiając wykrystalizowany gips w postaci selenitu. Co więcej deszcze wypłukują gips z pobliskich pasm górskich – San Andres i Sacramento, który wraz z wodą spływa do doliny Tularosa. Jako, że dolina na nie ma ujścia do morza, naniesiony tutaj gipsowy depozyt pozostaje w zasadzie w nienaruszonym stanie. 

Zadziwiająco jak na tę porę roku, nad parkiem zebrały się ciemne, gęste chmury deszczowe. Do motelu w Alamogordo dotarliśmy przed północną zmoczeni strugami lejącego się z nieba deszczu. 

Alamogordo

To niezbyt duża miejscowość, typowe dla tej części Stanów miasteczko, powstałe pod koniec XIX wieku. Jego rozwój przyspieszyło powstanie w jego okolicy bazy wojskowej -Holloman Air Force i związany z nią Projekt Manhattan. Tutaj właśnie w pobliskich Białych Piaskach (White Sands) 16 lipca 1945 roku  przeprowadzono pierwszą eksplozję bomby atomowej. Bomba eksplodowała z siłą 20 tysięcy ton trotylu. Detonacja odbyła się na trzydziestometrowej wieży (Operacja Trinity). Po przeprowadzonych testach, wyprodukowane bomby zostały zrzucone kilka miesięcy później na Hiroszimę i Nagasaki.

W miasteczku znajduje się również bardzo ciekawe muzeum, którego nie było dane nam zwiedzić w środku z powodu wczesnej pory wyjazdu. Co zrobić takie życie podróżowania w pośpiechu! Ale czy bylibyśmy w stanie zwiedzić inaczej Stany? Pewnie tak, ale wtedy trzeba by podróżować po Stanach prawdopodobnie przez następne sto lat. Bo Stany mają to do siebie, że przyciągają. Zwiedzając jedną rzecz odkrywamy nagle kilka innych, które są równie ciekawe, równie piękne a co bardziej pociągające prawie nieznane. Tak też było i w Nowym Meksyku, kiedy będąc w Santa Fe, okazało się, że w zasadzie to spokojnie można by spędzić w tej okolicy przynajmniej tydzień jeżeli nie więcej.

Dlaczego? Bo nieco dalej od miasta na północny wschód znajdują się obszar zwany The Enchanted Circle, czyli zaczarowany krąg. Nazwa ta pochodzi od kręgu jaki tworzą drogi prowadzące przez niesamowite wioski – ‘Pueblo de Taos‘.  Miejsca te wybudowane w stylu Adobe zamieszkane są od blisko tysiąca lat. Kolejnym punktem wartym odwiedzenia jest obszar przypominający nieco Kapadocję, czyli  KashaKatuwe Tent Rocks National Monument. Tuż obok znajduje się Bandelier National Monument. Czy też Chaco Canyon – dla wielbicieli historii Indian, a o marsjańskim Bisti Badlands, nie będę wspominać, bo jest miejsce to wygląda, jak z innej planety. Przy okazji trzeba by znaleźć chwilę na zorganizowanie przelotu nad Shiprock, no i odwiedzeni muzeum w Los Alamos. Czy o balonach w Albuquerque już wspominałem? I tak to mniej więcej wygląda ze zwiedzaniem Stanów. Nie tylko tutaj w Nowym Meksyku. Uwierzcie mi wszędzie.

Tak więc jeżeli planujecie podróż po Stanach, zapewniam Was, że tutaj wrócicie, no i rzecz najważniejsza swoją podróż zaplanujcie sami, bo Stany to kraj stworzony do podróży na własną rękę. Tylko wtedy odkryjecie prawdziwe serca tego kraju i jego mieszkańców. Jego bolesną historię i wciąż widoczne podziały, ale to wszystko będą właśnie prawdziwe Stany. 

Po padającym zeszłej nocy deszcz nie było już śladu. Choć niebo zakrywały chmury, słońce nie dawało za wygraną rozgrzewając asfalt i maskę naszego samochodu. Przed nami rozpościerała się drugorzędna droga amerykańskiej prowincji.

To nie jest tak, że Stany to tylko bogate miasta, kipiące zbytkiem ulice. Stany to także zwykły świat, zwykłych ludzi. Amerykańska prowincja nie kąpie się w dostatku, znajdziemy tu leciwe domy, rancza, wiekowe wysłużone samochody. Lecz jedna cecha łączy amerykanów to potężne optymistyczne podejście do życia i zwykła ludzka otwartość. Jeżeli ktoś zaczepia nas na ulicy to nie dlatego, że tak wypada, tylko dlatego, że ma ochotę o coś zapytać, uśmiechnąć się, czy pomóc bezinteresownie. 

Droga w końcu doprowadza nas do małego sennego miasteczka Carlsbad, tuż za nim znajduje się bardzo ciekawy park narodowy. Park Jaskiń Carlsbad. Tutaj głęboko pod ziemią znajdują się fantastyczne jaskinie. Możemy do nich zejść samemu, lub jak na Amerykę przystało zjechać windą. To jeszcze nic, pod ziemią znajdziemy również restaurację,a wszystko to około 200 metrów pod ziemią. Dno najgłębszych korytarzy sięga jednak blisko 500 metrów pod powierzchnię. Więcej o jaskini możecie przeczytać niżej

Carlsbad Caberns – informacje

Co ciekawe jaskinie te to nie tylko fantastyczne formacje skalne, ale również dom dla ponad 250 tysięcy nietoperzy. Siedząc wieczorem przed wejściem do jaskiń możemy doświadczyć spektakularnego widoku wylatujących nietoperzy, które wyglądają jak wielkie nietoperzowe tornado. 

Spędzamy w jaskini blisko dwie godziny. Jest przyjemnie chłodno, temperatura nie przekracza trzynastu stopni, po wyjściu jest znacznie gorzej. Przed nami rozpościera się wielka sucha pokryta słońcem pustka a temperatura przekracza 45 stopni. 

Wsiadamy do samochodu i ruszamy na północ. Roztaczająca się przed nami pustka to dno pradawnego morza. Nieco bardziej na południe znajduje się ściana gór Guadalupe (Mountains). Te właśnie góry przed dziesiątkami milionów lat leżały na brzegu wspomnianego przeze mnie morza i były ni mniej ni więcej tylko rafą koralową.

Samochód sunął powoli przed siebie a przed naszymi oczami roztaczało się coś co można podsumować tylko dwoma słowami, nieograniczona przestrzeń. 

Roswell

Roswell leży przy drodze międzystanowej 285 wiodącej z Carlsbad do Albuquerque i choć na pierwszy rzut oka może wydawać się zwyczajnym miastem, takim nie jest, a im bliżej dojeżdżamy do miasta tym robi się dziwniej. Jak przystało na Amerykę, tutaj biznes można zrobić na wszystkim, tak też jest w przypadku Roswell. 

Roswell

O ile jednak znajdujące się przy drodze plastikowe figurki obcych i makiety statków kosmicznych traktować możemy tylko z przymrużeniem oka o tyle to co wydarzył się tutaj kilkadziesiąt lat temu jest już inną historią. Przeczytajcie zresztą sami

Co wydarzyło się w Roswell

W muzeum UFO spędzamy około godziny i świetnie się bawimy. To nieduże muzeum powstało z prawdziwie amerykańskim rozmachem i kreatywnością! W końcu ruszamy w dalszą drogę ku jednemu z fajniejszych miasteczek jakie widzieliśmy, a które przy okazji jest też stolicą stanu Nowy Meksyk. A jest nim…

Santa Fe

Santa Fe leży u w górach a wijąca się do niego droga dostarcza cudnych widoków, lecz my chcemy jedynie dotrzeć do motelu i wyjść w końcu z naszego samochodu. Bestia jest wygodna, ale po przejechani ponad 800 kilometrów mam go serdecznie dosyć. Późnym wieczorem udaj nam się zaparkować  samochód na hotelowym parkingu. Zrzucamy rzeczy w pokoju i wyruszamy na szybki rekonesans po mieście. Na pierwszy rzut oka widać, że to miasteczko ma niezaprzeczalny urok i choć wielu twierdzi, że wymuszona przez przepisy zabudowa nawiązująca do stylu Adobe to zwykła ‘cepelia’, ja nie zgadzam się z tym podejściem. Bo jak w takim razie nazwać nasze Zakopane? Santa Fe oddaje cześć tradycji a przy okazji, w moim subiektywnym odczuciu, robi to na prawdę świetnie.

 

Spacerujemy przez dobrą godzinę i sprawia nam to niebywałą przyjemność. Wieczór jest rześki, nie zimny, ciepły i przyjemny ale po pustynnym skwarze z ostatnich kilku dni, miło jest poczuć nieco chłodniejsze górskie powietrze. Przez przypadek zerkamy na witrynę sklepową i dostrzegamy całkiem ciekawe stoiska. 

Galeria

Jak przystało na te rejony, w sklepie tym możemy nabyć akcesoria cowboyskie. Od bogato zdobionych butów ze skóry których ceny rozpoczynają się za od paru tysięcy dolarów w górę, po siodła, kapelusze i inne akcesoria, które mówiły mi nieco mniej o swoim przeznaczeniu. Sklepik może i był lekko cukierkowy, ale na swój sposób śliczny. 

Rankiem przystępujemy do zwiedzania miasta w promieniach słońca. To miasto w zasadzie trudno porównać do jakiegokolwiek innego miasta czy miasteczka. Niesamowity klimat,  gliniane, wpadające w pomarańcz, w promieniach porannego słońca, ściany domów, kontrastują z zielenią miejską i granatowym bezchmurnym niebem. Urocze zaułki, fontanny, skwery lecz miasto to skrywa w sobie bardzo ciekawe miejsce. 

Miejscem tym jest Kaplica Loretto. A w zasadzie nie sama kaplica, lecz to co znajduje się w jej środku. Otóż w jej wnętrzu znajdziemy jedne z najbardziej niesamowitych schodów drewnianych jakie wykonane zostały przez mistrzów swego fachu. Co w nich jest takiego niesamowitego i jaka wiąże się z nimi legenda przeczytajcie.

Schody Loretto Chapel

A jak było na prawdę tego nie wiem nawet ja 😉

Zwiedzając miasteczko nawet nie zauważyliśmy, jak późna jest już godzina. Szybkim krokiem ruszamy do naszego samochodu i pędzimy dalej w kierunku Gór Skalistych!

 

[C.D.N.]

Zobacz inne posty z naszych podróży po Stanach

Jak odkryliśmy Stany. Z San Francisco do Las Vegas
Jak odkryliśmy Stany. Z San Francisco do Las Vegas
styczeń 01, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Stany Zjednoczone / USA1
Przeczytaj
Jak odkryliśmy Stany. Las Vegas Brama do Południowego Zachodu
Jak odkryliśmy Stany. Las Vegas Brama do Południowego Zachodu
styczeń 01, 2018  •  Ciekawe Miejsca / USA1
Przeczytaj
Jak odkryliśmy Stany. Parki Narodowe Południowego Zachodu
Jak odkryliśmy Stany. Parki Narodowe Południowego Zachodu
styczeń 01, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Parki Narodowe / Stany Zjednoczone / USA1
Przeczytaj
Jak odkrywaliśmy Stany. Z Utah do Kaliforni
Jak odkrywaliśmy Stany. Z Utah do Kaliforni
styczeń 01, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Parki Narodowe / Stany Zjednoczone / USA1
Przeczytaj
Stany z południa na północ. Hawaje
Stany z południa na północ. Hawaje
maj 05, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Hawaje / Stany Zjednoczone / USA2
Przeczytaj
Stany z południa na północ. Los Angeles
Stany z południa na północ. Los Angeles
maj 05, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Stany Zjednoczone / USA2
Przeczytaj
Stany z południa na północ. Z Kaliforni do Kolorado
Stany z południa na północ. Z Kaliforni do Kolorado
maj 05, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Stany Zjednoczone / USA2
Przeczytaj
Stany z południa na północ. Nowy Meksyk
Stany z południa na północ. Nowy Meksyk
maj 05, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Parki Narodowe / Stany Zjednoczone / USA2
Przeczytaj
Stany z południa na północ. Kolorado i Wyoming
Stany z południa na północ. Kolorado i Wyoming
czerwiec 06, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Stany / USA2 / Wyoming
Przeczytaj

 

 

 

 

 

 

 

Czekamy na Twój komentarz !

%d bloggers like this: