W poszukiwaniu wiosny. Z Sewilli do Lizbony

Megality

Z Granady wyruszamy wczesnym rankiem. Naszym pierwszym przystankiem jest niewielkie miasteczko Antequera. W okolicy miasteczka oraz w jego granicach znaleźć bowiem możemy bardzo ciekawe pozostałości neolitycznej kultury zamieszkującej te tereny ok 5-8 tys lat temu. Z wąskich miejskich uliczek wyjeżdżamy z niemałą ulgą i już po chwili suniemy niemal pustymi drogami w kierunku pierwszego z dolmenów

Pierwszy z nich znajduje się w zasadzie w centrum miasteczka. Wjeżdżamy do niego główną drogą i gdzieś oto za trzecim czy czwartym rondem trafiamy na mały parking, oraz ścieżkę prowadzącą z niego do bardzo przyzwoitego Visitor Center oraz a następnie do wzgórza pod którym ukryty jest dolmen.  Miejsce to zwane jest Dolmenem Menga. 

Dolmen ten jest jednym z największych znanych starożytnych konstrukcji megalitycznych w Europie. Ma on 25 metrów długości, 5 metrów szerokości oraz 4 metry wysokości. Zbudowany został  z trzydziestu dwóch bloków skalnych, z których największy ważył około 200 ton. Grobowiec ten zbadany został w XIX wieku, wtedy to po jego otwarciu odnaleziono wewnątrz kilkaset szkieletów. Zgodnie z doktryną archeologiczną miejsce to wybudowane zostało przez okolicznych pasterzy 🙂

Miejsce to robi piorunujące wrażenie. Potężne skalne kolumny, wspierają ogromne skalne bloki stropu pomieszczenia. W głębi grobowca, znajduje się studnia głęboka na ponad 30 metrów wydrążona w litej skale. 

Kolejne dwa dolemeny znajdują się tuż przed miasteczkiem. Pierwszym do którego docieramy jest Dolmen Viera. Dolmen ten zbudowany został z pionowych i poziomych bloków skalnych. Złożony jest z długiego korytarza na końcu, którego zlokalizowana jest galeria o prostokątnym kształcie. Długość korytarza wynosi 19 m a wysokość 2 m. Całość budowli pokryta została wzniesionym z ziemi kopcem o wysokości 50 m. Co ciekawe dolmeny ułożone były nie przypadkowo. W przypadku dolmenu Viera wejście znajduje się na północnym wschodzie, co zapewnia oświetlenie podczas przesilenia. W tym jednym dniu roku promień słońca przez kilka minut oświetlają cały środek budowli.

Ostatnim dolemnem jest Dolemn El Romeral. Główną różnicą w stosunku do pozostałych dwóch jest jego kształt. Ściany wzniesione zostały z kamiennego muru, a powstały w ten sposób korytarz oraz sala przykryte zostały gigantycznymi blokami skalnymi. Całość przykryta została 90 metrowym kopcem ziemnym

Droga spod dolmenu wiedzie prosto w kierunku autostrady, którą kierujemy się w stronę Sewilli. Jazda Hiszpańską autostradą to prawdziwa przyjemność. Ruch jest mały, lub nie ma go wcale, a droga mija bardzo spokojnie. 

Sewilla

Tuż przed Sewillą ruch zaczyna rosnąć. Sewilla jest spora lecz przejazd przez miasto nie stanowi większego problemu. Problemy zaczynają pojawiać się dopiero po wjeździe na teren starego miasta. Problemy są dokładnie takie same jak w Granadzie, choć tutaj nauczony doświadczeniem ustawiam GPS na najbliższy parking przy hotelu. Niestety wkrótce okazuje się, że jednokierunkowe uliczki prowadzą nas dokładnie do strefy zamkniętej dla ruchu, przyjmuję to do wiadomości i dojeżdżam do parkingu. 

W hotelu okazuje się, że w Sewilli nie działa system monitoringu a mandat można dostać ‘jedynie’ przed patrol policyjny, na który możemy wpaść jadąc przez stare miasto. Do parkingu podobno da się dojechać ale całkiem z drugiej strony i szczerze mówiąc nie bardzo wiem w jaki sposób mógłbym to przekazać mojemu gps’owi. Na szczęście parking jest po przeciwnej stronie drogi, hotel oferuje sporą zniżkę za postój, co więcej obiecano, nam, że na stronie hotelu w serwisie booking.com pojawi się szczegółowa mapa dojazdu. Dziękujemy ślicznie, rzucamy nasze bagaże w kąt pokoju i ruszamy prosto na podbój Sewilli. 

Miasto robi na nas bardzo duże wrażenie. Okazałe budynki, parki, skwery, nowoczesne tramwaje. Sewilla prezentuje się wspaniale.

Alkazar

Szybko docieramy do naszego pierwszego celu wycieczki kompleksowi Alkazar. Nie mając wcześniej zarezerwowanych biletów liczyliśmy na szczęście a to nam wyjątkowo dopisało. Może dlatego, że było już późne popołudnie, a do tego późne popołudnie pierwszego lutego ale przed nami oprócz grupy chińskich turystów nie było nikogo. Po niecałych 15 minutach kupowaliśmy bilety i po przejściu kontroli udaliśmy się do wnętrza twierdzy Alkazar. 

 

 

Najstarszą część kompleksu jest  pochodzący z początków XII wieku Dziedziniec Stiuków. Co ciekawe, najwspanialsza część kompleksu wcale nie pochodzi z czasów Maurów lecz z wieku XIV kiedy to miejsce to było rezydencją chrześcijańskiego króla Piotra I Okrutnego. Jego marzeniem była budowa pałacu, który swym rozmachem i pięknem mógłby przyćmić Alhambrę. 

Sercem pałacu jest Dzieciniec Panien z podłużnym zbiornikiem wodnym, którego tafla odbija niesamowite rzeźbione w mauretańskim stylu arkady. Jednym z ciekawszych dziedzińców jest Dziedziniec Lalek. Będąc tutaj warto zwrócić uwagę na kolorowe płytki ułożone w dolnej części ścian. Na jednej z płytek odnaleźć możemy dwie twarze, a na całym dziedzińcu, twarzy ukrytych wśród płytek jest ponoć dziewięć. Odnalezienie ich wszystkich ma według legendy przynieść nam szczęście!

Największe wrażenie naszym zdaniem robią jednak ogrody. Znajdziemy tutaj wspaniałe palmy, mirty, oleandry, cyprysy czy też drzewa cytrusowe obsadzone w okół oczek wodnych i fontann. Dla fanów Gry o Tron, miejsce to będzie tym bardziej wyjątkowe, że grano tutaj właśnie sceny związane z Wodnymi Ogrodami z Dorne.

A kompleksu Alcazar ruszamy w kierunku Placu Hiszpańskiego.

Plac Hiszpański

Półokrągły plac prezentuje się wspaniale. Słonce właśnie zaczyna swoją wędrówkę ku zachodniemu horyzontowi a jego czerwone promienie podkreślają kolory otaczających plac budynków a użyte niemal wszędzie kolorowe kafelki zdają się rozświetlać cały plac. Na środku stoi ogromna fontanna, lecz nie ona przykuwa tutaj uwagę. Całość placu otoczona jest wodnym kanałem, po którym pływają łódki. 

 

 

Co ciekawe miejsce to stanowiło plener dla planety Naboo, podczas kręcenia Epizodu II: Atak Klonów sago Gwiezdnych Wojen. U podnóża Pałacu Hiszpańskiego możemy odnaleźć przepiękne kolorowe wnęki, z których każda posiada własną ławeczkę. Wnęki te pokryto kolorowymi kaflami na których zaznaczono prowincje Hiszpanii. W sumie na placu znajdziemy 48 wnęk, z których każda symbolizuje jedną z prowincjii

Dysponując czasem warto odwiedzić pobliski Ogród Marii Luizy. Miejsce to jest działem francuskiego architekta krajobrazu Jeana Claude’a Forestiera. W parku znajdziemy Muzeum Archeologiczne znajdujące się we wnętrzu Pałacu Renesansowego, Pawilon Królweski oraz Pawilon Mudejarowy, w którym mieści się Muzeum Sztuki i Zwyczajów Ludowych.  

Zbliża się wieczór a Sewilla rozświetla się restauracjami, fasadami budynków, rzeźb i deptaków. Choć jest początek lutego temperatura nie spada poniżej 15 stopni. Zmierzamy powoli w kierunku hotelu szukając lokalnej knajpki bo po całodziennym zwiedzaniu spróbować czegoś lokalnego. 

W końcu docieramy do restauracji La Taberna del Gongora, gdzie próbujemy lokalnej kuchni. W ofercie danie dnia za11 euro możemy spróbować wspaniałego Gaspacho, na drugie serwowana jest Paella a na deser lokalne słodkości. 

 

Ranek budzi nas mocnym słońcem. Jemy całkiem niezłe śniadanie, tutaj duży plus dla hotelu i udajemy się na zwiedzanie katedry. 

Katedra

Do katedry docieramy tuż przed jej otwarciem, przed nami stoi już kilka osób. Po krótkim oczekiwaniu wchodzimy do wnętrza kościoła. Budowę katedry rozpoczęto na początku XV wieku. Jej rozmach miał świadczyć o zwycięstwie chrześcijaństwa nad islamem i przejęciu w posiadanie ziem półwyspu Iberyjskiego zajmowanych przez muzułmanów. Na gruzach zrównanego z ziemią meczetu – symbolu okupacji, powstać miała  największa gotycka katedra świata. Kuriozalnie jej budowę sfinansowały, środki pochodzące z zupełnie innego miejsca świata. Złoto zagrabione podbitym ludom Ameryki Południowej i Środkowej zasilało szerokim strumieniem skarbiec królewski, a ten z kolei hojnym gestem finansował budowle sakralne w Hiszpanii i nie tylko ( Będąc w Rzymie warto zwrócić uwagę np. na złocenia sufitów Bazyliki Santa Maria Maggiore  ).

 

 

Co ciekawe nawet dzisiaj możemy dostrzec pozostałości starego meczetu oraz planu na jakim został wzniesiony. Do pozostałości tych należy na przykład dziedziniec, który porastają drzewa pomarańczowe, oraz elementy architektury mauretańskiej widoczne w bramie wyjściowej. Ale to nie wszystko, obecny symbol Sewilli – potężna wieża katedralnej dzwonnicy – Giralda, to nie mniej ni więcej tylko przebudowany minaret. Na szczyt wieży prowadził podjazd, który umożliwił dotarcie na samą górę jeźdźca na koniu. 

Giraldę uratował od zburzenia, król Alfons X Mądry. Jak głosi legenda, maurowie strzegący kunsztu budowlanego, w akcie kapitulacyjnym wprowadzić chcieli zapis o zburzeniu wieży by wiedza o jej budowie nie dostała się w ręce Europejczyków. Król zagroził jednak wymordowaniem wszystkich Maurów, żyjących w mieście jeżeli choć jedna cegła zniknie z murów wieży. W XIV wieku wieżę nadbudowano o pięć kondygnacji i przekształcono w dzwonnicę, na której szczycie umieszczono odlaną z brązu rzeźbę symbolizującą wiarę.

W katedrze możemy podziwiać kipiącą złotem Nastawę w formie tryptyku, na którym przedstawiono 44 sceny z życia Jezusa i Marii. Jednym z cenniejszych skarbów jest rzeźba ukrzyżowanego Chrystusa wykonana przez Juana Martineza Montanes’a. W kaplicy królewskiej natomiast spoczywają szczątki hiszpańskiego króla Ferdynanda III, który to odbił miasto z rąk arabskich. 

Grobowiec Krzysztofa Kolumba

W murach katedry odnajdziemy również grób Krzysztofa Kolumba. Choć przez wiele lat nie milkły spory dotyczące tego, czy grobowiec na prawdę skrywa szczątki słynnego żeglarza, badania przeprowadzone w 2004 roku rozwiały wszelkie wątpliwości na ten temat. 

Ostatnim punktem naszego programu jest pobliskie Archiwum Indii. Ten dwupiętrowy budynek położony tuż obok katedry, skrywa w sobie nie byle jakie skarby. Pośród przeróżnych dokumentów opisujących morskie podróże, których łączna liczba przekracza 80 milionów kartek – czyli ok 8 kilometrów długości, układając stronice jedna obok drugiej, znaleźć możemy dzienniki Krzysztofa Kolumba, zapiski z podróży Magellana, czy też Hermana Cortesa i Francisca Pizarra. Niestety oryginały dokumentów rzadko kiedy udostępniane są na widok publiczny, oglądać możemy jedynie ich kopie. 

 

Opuszczamy mury muzeum i kierujemy się ku Lizbonie. Po drodze mamy zamiar odwiedzić jeszcze przepiękny portugalski region Algarve.

Portugalia

Naszym pierwszym przystankiem jest położone nad Atlantykiem Faro. Nieco na uboczu, troszkę z dala od utartych szlaków, jednakże niemal w sercu Algarve. Stanowi doskonały punkt wypadowy na ciągnące się wzdłuż wybrzeża wspaniałe plaże, z których słynie ten region. Faro posiada również małe lotnisko dzięki, któremu możemy dotrzeć tutaj dzięki połączeniu WizzAir. 

Faro

Spacerujemy wąskimi uliczkami starego miasta, które o tej porze roku wygląda na senne i niemal opuszczone. 

Mając więcej czasu możecie wybrać się stąd na wycieczkę do jednej z najsłynniejszych plaż Algarve, na której znajduje się słynna grota z otworem w stropie, znana z większości pocztówek z tego regionu. 

My jednak ruszamy dalej aby rzucić chociaż okiem na jedną ze wspaniałych plaż tego regionu. Późnym popołudniem docieramy na jedną z nich i stojąc na skalnym urwiski spoglądamy na turkusowy ocean.

Przed nami już tylko Lizbona. Do miasta docieramy przed dziesiątą, późnym wieczorem i zatrzymujemy się w tym samych hotelu, który odwiedziliśmy pierwszego dnia. Zamawiamy gorące tosty prosto z kuchni i padamy na łózka.

Lizbona

To nasz ostatni dzień wycieczki. Na lotnisku musimy stawić się około godziny 18:00 a wcześniej oddać samochód. Nie zniechęca to nas jednak od zwiedzenia miasta. Jak się później okazało w tym dniu, zrobiliśmy sobie, krótki 18-sto kilometrowy spacerek przez Lizbonę. Ale po kolei. 

Naszym pierwszym punktem programu jest wizyta w Klasztorze Hieronimitów, położonym w dzielnicy Belem. Aby dostać się na miejsce udajemy się na stacje metra, a następnie przesiadamy się do podmiejskiego pociągu. Tutaj mała uwaga. Kupując w automacie np. trzy bilety otrzymamy, nie trzy bilety ale jeden z trzema przejazdami. Nie pytajcie dlaczego. Jedyny sposób, przynajmniej my nie odkryliśmy innego, aby zakupić trzy bilety to kupienie pojedynczego biletu oddzielnie trzy razy. Potem jest już z górki.

Wysiadamy na stacji w Belem, jest przepiękny słoneczny poranek. 

Klasztor Hieronimitów

Klasztor Hieronimitów zbudowany został budowany w I połowie XVI w. Jest on uważany jest za kwintesencję stylu manuelińskiego, stylu specyficznego dla Portugalii, połączenia gotyku i renesansu. Budowla ta została  wpisana na Listę światowego dziedzictwa UNESCO, a w 2007 r. ogłoszono ją jednym z Siedmiu Cudów Portugalii

Budowa klasztoru, rozpoczęta w 1502 r. z polecenia króla Manuela I jako wyraz dziękczynienia za szczęśliwą wyprawę Vasco da Gamy do Indii. Ciekawostką może być fakt, że budowla ta powstała z funduszy, które zostały pozyskane dzięki 5% podatkowi nałożonemu na handel sprowadzonych z zamorskich kolonii przypraw. Podatki te dostarczały rocznie równowartość ok 70 kilogramów złota. 

 

 

W klasztorze tym możemy zobaczyć dwa bardzo ciekawe grobowce. W jednym z nich spoczywa Vasco da Gama a w drugim Henryk Żeglarz. Znaleźć tutaj możemy również grobowiec Luisa de Camoesa słynnego portugalskiego pisarza.

Tuż obok klasztoru (wejście na ten sam bilet) znajduje się Muzeum Archeologiczne. Szczerze powiedziawszy, jedno z najsłabszych muzeów jakie miałem okazję zwiedzać. Ratowała go jedynie architektura budynku oraz ekspozycja złotych przedmiotów neolitycznych z terenów Portugalii oraz Karpat.

Z muzeum udaliśmy się na nadbrzeże, z którego roztaczają się bajkowe widoki na rozpięty nad rzeką Tag most, Wieżę Odkrywców oraz potężny Pomnik Odkrywców na którego szczycie ustawiono rzeźbę przedstawiającą Henryka Żeglarza. 

Wieża Belem podobnie jak klasztor zbudowana została z rozkazu króla Manuela I. Co ciekawe wieża ta wznosiła się po środku rzeki, kiedy ta zmieniła swoje koryto wieża niespodziewanie znalazła się na jej brzegu. Inną ciekawostką może być fakt, że w jej murach w roku 1834 więziony był generał Józef Bem. Wieża ma pięć poziomów, które w większości są puste.

Wracamy z powrotem na dworzec, mijając Pomnik Odkrywców i zabudowania Klasztoru Hieronimitów

Wsiadamy w pociąg i po niecałym dwudziestu minutach wysiadamy w centrum miasta. Miasto wygląda ślicznie. Zdobione fasady kamienic wyłożone kolorowymi mieniącymi się w słońcu kaflami. Kolorowe wystawy starych sklepów, w tym tych, które zadziwiły nas najbardziej – sklepów z puszkowanymi rybami. W mieście znajdziemy ich wiele i warto wejść choć do jednego z nich. 

 

Naszą wycieczkę po centrum rozpoczynamy na Placa do Comercio, czyli Plac Handlowy. Miejsce to nazywane było jednak w przeszłości Placem Pałacowym. Przy placu tym bowiem znajdował się pałac królewski Manuela I. Niestety większość zabytków miasta z tamtego okresu została zniszczona w wielkim trzęsieniu ziemi, jakie nawiedziło to miasto w 1755 roku. Obecnie na środku placu możemy podziwiać pomnik Józefa I. Wizytówką miasta jest również Łuk Triumfalny pochodzący z XIX wieku, na którym umieszczono herb, zegar oraz przedstawiono najważniejsze postacie z historii Portugalii. 

Wolnym krokiem przemierzamy miasto i trafiamy pod Katedrę. Została ona wzniesiona w 1150 roku, jako symbol wyzwolenia Portugalii spod panowania Maurów, przez Henryka Zdobywcę, pierwszego króla Portugalii. Powstała ona na murach zburzonego meczetu, który z kolei postawiono na ruinach rzymskich, a te z kolei na zabudowaniach należących do Fenicjan. Taka właśnie historia tych ziem w pigułce. 

Katedra sprawia surowe wrażenie, jej najważniejszym zabytkiem jest 17 kilogramowa złota monstrancja wysoka na blisko metr i wysadzana 4 tysiącami kamieni szlachetnych. 

I tak powoli zbliżamy się do naszego hotelu, spacerując przez kolorowe ulice miasta. Po drodze mijamy słynną Windę Santa Justa.

Została ona oddana do użytku w 1902 roku. Winda napędzana była początkowo parą wodną, by po kilku latach korzystać już z energii elektrycznej. Ponad sto lat temu winda służyła do przemieszczania się pomiędzy ulicami Rua Santa Justa oraz Chiado i Rua Carmo. Obecnie stanowi ona jedną z wielu atrakcji miasta. 

I tak kończymy nasz tygodniowy wyjazd do Portugalii i Hiszpanii. Choć był to tylko tydzień, przy tak intensywnym zwiedzaniu wydaje nam się, że trwał on znaaaacznie dłużej i chyba też o to po części chodzi w podróżowaniu! Zatem jeżeli nie wiecie jak spędzić tydzień waszego urlopu, możecie wykorzystać nasze doświadczenia!

Jeżeli chcielibyście dowiedzieć się o Lizbonie coś jeszcze przeczytajcie również na stronie naszego podróżniczego przyjaciela Antka w Podróży

Lizbona – Antek w Podróży

Galeria

 

Przeczytaj pozostałe posty

W poszukiwaniu wiosny. Z Lizbony do Kordoby
W poszukiwaniu wiosny. Z Lizbony do Kordoby
luty 02, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Hiszpania / Kordoba / Lizbona / Portugalia
Przeczytaj
W poszukiwaniu wiosny. Z Grenady do Sewilli
W poszukiwaniu wiosny. Z Grenady do Sewilli
marzec 03, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Grenada / Hiszpania / Malaga
Przeczytaj
W poszukiwaniu wiosny. Z Sewilli do Lizbony
W poszukiwaniu wiosny. Z Sewilli do Lizbony
marzec 03, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Hiszpania / Lizbona / Portugalia / Sevilla
Przeczytaj

 

 

 

Czekamy na Twój komentarz !

%d bloggers like this: