W poszukiwaniu wiosny. Z Grenady do Sewilli

Malaga

Wyjeżdżamy z Kordoby, droga mija spokojnie, a my kierujemy się na południe w kierunku Malagi, w planie mamy, krótką wizytę w mieście a nocleg zarezerwowany mamy w Granadzie. Krajobraz nie wyróżnia się niczym szczególnym, w zasadzie w porównaniu z Portugalią powiedział bym, że jest nawet nudny. Po drodze mamy zamiar odwiedzić jaskinię Cueva de los Murcielagos, słynną z neolitycznych naskalnych malowideł.

Na miejsce docieramy około południa i szybko okazuje się, że jesteśmy jedynymi osobami na parkingu. Teren budynku, w którym znajduje się visitor center jest ogrodzony a bramka prowadząca do wejścia do budynku zamknięta na cztery spusty. Sprawdzamy jeszcze raz informację w internecie i jesteśmy nieco zdziwieni ponieważ zgodnie z danymi miejsce to powinno być czynne. Kątem oka dostrzegamy na drzwiach wejściowych do budynku przyklejoną kartkę A4 z kolorowymi słupkami i szybko dociera do nas, że jest to prawdopodobnie informacja z godzinami otwarcie. Wszystko świetnie tylko, że od kartki A4 dzieli nas około 15 metrów i zamknięta na klucz brama. Zmieniam obiektyw w aparacie i próbuję zrobić zdjęcie. Spoglądam na nie rozkładam ręce z niedowierzaniem. Przybyliśmy w ostatnim dniu stycznia, w którym jaskinia była zamknięta. Przynajmniej mamy jasną sytuację, szkoda, że tej informacji nie umieszczono w internecie… Niestety jak widać i w Hiszpanii, podejście do klienta bywa specyficzne. 

Na szczęście, nie zboczyliśmy zbytnio z drogi a widoki oraz prześliczna miejscowość Zuheros wynagradzają nam straconą godzinię.

Godzinę później docieramy w okolice Malagi. Ruch z każdym kilometrem staje się większy a temperatura stanowczo szybuje w górę. Jest końcówka stycznia a mamy blisko dwadzieścia stopni. Od morza wieje przyjemny wiatr a informacje umieszczone na znakach drogowych utwierdzają nas w przekonaniu, że jesteśmy coraz bliżej Afryki.

W końcu wjeżdżamy w centrum miasta i idylliczna opowieść pryska jak mydlana bańka. Nie, żeby miasto traciło coś na swoim uroku, nadal prezentuje się pięknie. Szerokie ulice, porośnięte palami, śliczna architektura, tylko jakoś tak ciasnawo i z parkingami nieco kiepsko. Próbujemy dotrzeć w okolice muzeum Pabla Picasso i okazuje się to dużym wyzwaniem. Znaki informujące o parkingu pojawiają się w ostatniej chwili, a parkingi w większości podziemne, których wjazd nie wyróżnia się niczym szczególnym w okolicznej zabudowie. Ot po prostu kolejna brama w kolejnej kamienicy. 

 

 

Nagle w plątaninie uliczek dostrzegam znaki i staram się podążać za nimi, przeciskając się wąską plątaninom uliczek starego miasta. W końcu trafiamy na niepozorną bramę za której wysokim murem odnajdujemy całkiem spory kilkupoziomowy parking! Nie tracąc czasu zostawiamy tam samochód i raźnym krokiem zmierzamy do muzeum. 

Muzeum jest niewielkie, ale skrywa w sobie bogatą kolekcję prac artysty pochodzącą z różnych okresów jego twórczości, w tym ceramikę, rzeźby i oczywiście obrazy. Co ciekawe muzeum znajduje się niedaleko domu w którym artysta przyszedł na świat. Warto odwiedzić to miejsce nie będąc nawet fanem artysty. 

Kolejnym punktem programu jest katedra. Prace budowlane podjęte zostały w 1528 roku i trwały 250 lat i co ciekawe nie zostały ukończone. Do ukończenia pozostaje wciąż jedna z wież katedry oraz część elewacji. Wnętrze katedry robi spore wrażenie. Potężne kolumny, obrazy i złote zdobienia.

Po wyjściu z katedry kierujemy się ku Alkazabie, budowli wzniesionej w VIII wieku przez Arabów. Na jej terenie znajdował się pałac władców muzułmańskich. Po przejęciu tych terenów przez chrześcijan, Alkazaba stała się rezydencją królów Hiszpanii. Mieszkali w niej między innymi Izabella I Kastylijska i Ferdynand Aragoński. To majestatyczne miejsce prezentuje się wspaniale. Wielopoziomowe wąskie uliczki, przejścia, bogate zdobienia. Warto tutaj spędzić chwilę, spacerując pośród okazałych zabudowań twierdzy.

Z Malagi wyruszamy do Granady do której docieramy tuż przed jedenastą, późnym wieczorem.

Grenada

Nasza przygoda z Granadą rozpoczyna się z mocną dawką adrenaliny. Wjeżdżamy powoli do miasta, ruch, jak to w sporym mieście gęstnieje z minuty na minutę, a my zbliżamy się do starówki, na której znajduje się nasz hotel. Po drodze sprawdzamy informacje dotyczące dojazdu do hotelu, gdzie czytamy, iż dojazd do hotelu możliwy jest tylko dwoma bocznymi uliczkami, ponieważ brak do niego dostępu z głównej ul – Colon.

Przyjmujemy to do wiadomości ustawiamy jedną z uliczek na GPS’ie i powoli przebijamy się przez kolejne wąskie jednokierunkowe uliczki. Uliczki stają się coraz ciaśniejsze i w końcu docieramy do informacji, że właśnie zbliżamy się do strefy dostępnej jedynie dla mieszkańców a wjazd w uliczki, należące do niej, karany będzie mandatem wysokości 250 euro, a wszystkie uliczki nadzorowane są przez kamery. Wszystko było by świetnie, gdyby nie jeden mały drobiazg. Znaki o tej treści znajdują się przed skrętem w uliczkę lewą, prawą i na wprost, a my właśnie jesteśmy na ul. jednokierunkowej, w której ledwie mieści się nasz samochód – choć to jest akurat najmniej istotna informacja. 

Patrzymy na GPS, nasz hotel znajduje się gdzieś po lewej stronie, więc po krótkiej chwili, chcąc nie chcąc jedziemy dalej, ze świadomością mandaciku na koncie. Jedziemy, jedziemy i nagle wyjeżdżamy na główną ulicę Colon. Przed nami kolejna runda przez centrum, próbujemy wjechać w kolejną uliczkę, robi się coraz węższa i trafiamy na dokładnie taką samą sytuację. Kolejny mandacik czeka. Lekko zdenerwowany wyjeżdżam z labiryntu uliczek i parkuje samochód, przede mną stoi taxi. Podchodzę i pytam taksówkarza jak mogę dojechać do wskazanego hotelu. Taksówkarz patrzy na nazwę hotelu uśmiecha się pod nosem i mówi. Nie możesz. 

Po, krótkiej rozmowie okazuje się, że ta część miasta zamknięta jest dla wszelkiego ruchu i jedyne co możemy zrobić to zostawić samochód na parkingu i podejść po hotel piechotą. Myślę sobie, świetnie, a wystarczyło przekazać taką informację w opisie hotelu… Taksówkarz wskazuje nam miejsce do pobliskiego parkingu i czeka na nas aż zostawimy na nim samochód, potem podwozi nas najbliżej jak tylko się da i odjeżdża z uśmiechem. 

 

 

Z lekko poniesionym ciśnieniem udajemy się do hotelu. Na szczęście okazuje się, że goście hotelowi mają prawo do jazdy uliczkami z ograniczonym ruchem. Zostawiam na recepcji numer rejestracyjny a sympatyczna pani obiecuje przesłać go do systemu policyjnego, aby uniknąć dwóch mandatów. Wchodzimy do pokoju, wyglądamy przez okno i nasze złe doświadczenia z Granady rozwiewają się jak poranna mgiełka. Hotel – Nest Style Granada – położony jest bajecznie, w zasadzie w samym centrum miasta. Z okna widzimy pobliski plac, eleganckie oświetlone kamienice, nieco dalej znajduje się katedra. Pomimo tak świetnego położenia noc ze śniadaniem w tym hotelu jest w bardzo przyzwoitej cenie. Co więcej, łóżka okazują się super wygodne, śniadania pyszne a widok z jadali na katedrę po prostu świetny. Grzechy zostają odpuszczone! 

Alhambra

Wczesnym rankiem tuż po śniadaniu idziemy na spacer do głównej atrakcji Granady, twierdzy Alhambra. Z naszego hotelu jest to ok 20 minutowy spacer.

 

 

Alhambra powstała w XIII wieku jako warowna twierdza Muhammada I. Rozbudowywana przez kolejne lata stała się w końcu zamkniętym królewskim miastem, pełnym wspaniałych budowli i ogrodów. 

Alhambrę można podzielić na kilka stref – dla nas pierwszą będzie Pałac Nasrydów, czyli oficjalna rezydencja władców muzułmańskich. Odnajdziemy tutaj wspaniałe wnętrza, krużganki, fontanny i wspaniałe dziedzińce. Cały kompleks składa się z kilku budynków – pałaców wznoszących się w okół położonego centralnie dziedzińca. Najważniejszym pośród wszystkich pałaców jest Pałac Witraży. Tam właśnie mieści się sala tronowa. Wspaniały wystrój i przepych oraz dbałość o detale widoczna jest tutaj niemal wszędzie. Niesamowite zdobienia, ścian, kunsztownie wykonane okna oraz potężna drewniana, przepięknie zdobiona kopuła, pozwalają, choć po części poczuć przepych tamtych czasów. 

Tutaj podzielę się z Wami również ważną informacją. Rezerwując bilet przez internet ( co w zasadzie w sezonie jest jedyną rozsądną opcją – bilet możecie kupić tutaj ) otrzymujemy na nim informacje dotyczącą godzin wejścia. Godziny te dotyczą właśnie wejścia do Pałacu Nasrydów, a nie wejścia do kompleksu. Do twierdzy warto wejść wschodnią bramą, a następnie udać się w kierunku pałacu – trasa ta zajmie nam w najlepszym razie ok 15-20 minut. Jeżeli nie zdążymy pojawić się w kolejce do wejścia do pałacu Nasrydów o wyznaczonej godzinie nie zostaniemy już do niego wpuszczeni! Tak więc na miejscu warto być co najmniej pół godziny wcześniej!

Tuż obok Pałacu Nasrydów odnajdziemy potężny Pałac Karola V, który tutaj właśnie posiadał swoją tymczasową rezydencję, po podboju Grenady w 1492 roku. Budowla choć wspaniała kompletnie nie pasuje do otaczających ją arabskich budowli. Obecnie w pałacu odnajdziemy dwa muzea – Muzeum Alhambry oraz Muzeum Sztuk Pięknych. Warto zajrzeć tutaj chociaż na chwilę. 

Kolejną częścią kompleksu jest Alcazaba, czyli twierdza warowna, z której wież roztaczają się wspaniałe widoki na okolice Grenady oraz pobliskie górskie szczyty. Najbardziej charakterystycznym elementem tej części kompleksu Alhambry jest wieża Strażnicza (Torre de la Vela). 

W północno-wschodniej części kompleksu znajduje się Generalife – czyli część pałacowa, która służyła władcą do odpoczynku. Wzniesiono ją na Słonecznym Wzgórzu. Odnajdziemy tutaj wspaniałe ogrody a w jego centralnej części Wodny Dziedziniec, z biegnącą przez jego środek kanałem wodnym.

Będąc w Alhambrze i dysponując jeszcze jakimiś zapasami siły możemy odwiedzić pobliski Ogród Męczenników – romantyczne miejsce pełne zieleni i cienia, wprost idealne na spacer w upalne popołudnie. Nam niestety zabrakło na jego zwiedzenie i czasu i siły!

Katedra

Prace związane z budową katedry rozpoczęto w 1532 roku w stylu renesansowym. Miało to być również miejsce spoczynku Karola V. Budowa katedry trwała ponad 180 lat, przez co część elementów budowli ukończono już zgodnie ze standardami baroku. Barok możemy łatwo rozpoznać chociażby w potężnym łuku umieszczonym na elewacji katedry, nawiązujący do łuku triumfalnego.

Będąc w katedrze warto zwrócić uwagę, na położony w centralnej części kamienny baldachim, pod którym stoi figura “Dziewicy z Dzieciątkiem w ramionach”. Właśnie ta figura wniesiona została do Grenady po jej podboju przez Królów Katolickich. Warto również odwiedzić małe muzeum katedralne, w którym znajdują się prace ówczesnych artystów Alonsa Cana, czy Pedra de Meny. 

Późnym popołudniem udaliśmy się do części miasta zwanej Górnym Albacinem.

Górny Albacin

To najstarsza część miasta, pełna wąskich uliczek i mauretańskiej zabudowy, w której poczujemy się jak w marokańskiej medynie.

Po krótkim spacerze udajemy się na miejsce zwane Mirador de San Nicolas, z którego roztacza się wspaniały widok na Alhambrę! Widokiem tym zapamiętujemy to niesamowite miasto!

Wczesnym rankiem wyruszamy w dalszą część naszej wycieczki. Przed nami megalityczne budowle, niesamowita Sewilla oraz powrót do Lizbony! 

C.D.N

Galeria

 

Przeczytaj kolejny post

W poszukiwaniu wiosny. Z Lizbony do Kordoby
W poszukiwaniu wiosny. Z Lizbony do Kordoby
luty 02, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Hiszpania / Kordoba / Lizbona / Portugalia
Przeczytaj
W poszukiwaniu wiosny. Z Grenady do Sewilli
W poszukiwaniu wiosny. Z Grenady do Sewilli
marzec 03, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Grenada / Hiszpania / Malaga
Przeczytaj
W poszukiwaniu wiosny. Z Sewilli do Lizbony
W poszukiwaniu wiosny. Z Sewilli do Lizbony
marzec 03, 2018  •  Ciekawe Miejsca / Hiszpania / Lizbona / Portugalia / Sevilla
Przeczytaj

 

Czekamy na Twój komentarz !

%d bloggers like this: