Wyspa Północna – Nowa Zelandia
Wellington
Docieramy powoli do Wellington stolicy Nowej Zelandii, o ile jadąc na południe nie mieliśmy ani chwili na zwiedzanie miasta o tyle teraz postanawiamy rozejrzeć się nieco po okolicy. Miasto wydaje się malownicze, w większości położone na opadających łagodnie ku morzu wzgórzach.
Kolorowe budynki kontrastują z otaczającą zielenią. Wellington nie jest dużym miastem. W porównaniu do stolic Europejskich a tym bardziej do miast amerykańskich Wellongton wygląda jak małe miasteczko. Ma to i swoje zalety. Oprócz głównych ulic miasta nie stracimy tutaj czasu stojąc w korkach a wszystkie atrakcje miasta będą położone relatywnie blisko.
Jeszcze z pokładu promu dostrzegamy flagowy budynek miasta zwany przez mieszkańców Beehive – czyli ul. Jest to ni mniej ni więcej tylko budynek parlamentu Nowej Zelandii. Jego specyficzna struktura przywodzi właśnie na myśl ul.
Panorama miasta wygląda ładnie choć moim skromnym zdaniem do Auckland jest daleko. Pamiętam kiedy będąc w Muzeum Morskim w Auckland czytałem łapiące za serce wpisy ludzi emigrujących tutaj przed kilkudziesięciu laty. Po tygodniach spędzonych na promie, gnanych na drugi koniec świata marzeniami, dopływali w końcu do upragnionego lądu i wysiadali ze statku właśnie w Wellington. Nagle okazywało się, że miasto to ma się nijak do marzeń, ot mała zasnuta mgłą i przeszywana porywistym wiatrem mieścina na końcu świata.
Dzisiaj Wellington nie ma nic z tych opowieści, to nowoczesne miasto i stolica prężnie rozwijającego się kraju, choć patrząc na nie z oddali łatwo możemy sobie wyobrazić co czuli pierwsi przybysze, którzy przemierzali oceany by dotrzeć do perełki na końcu świata.
Będąc w Wellington z pewnością musimy przejechać się słynną kolejką.
Kolejką możemy przejechać się w godzinach od 7:00-22:00 (w soboty i niedziele od 8:30-22:00) w cenie 7.50$ za bilet w dwie strony. Tutaj możecie sprawdzić ceny oraz kupić bilety.
Kolejnym obowiązkowym punktem programu jest muzeum Nowej Zelandii czyli Te Papa Tongarewa. Muzuem to posiada niesamowite zbiory i z pewnością spędzicie tutaj z przyjemnością ładnych kilka godzin. Interaktywne wystawy, kultura i sztuka Nowej Zelandii, to wszystko przedstawione w niesamowity sposób w nowoczesnym muzeum, sprawi, że nie będzie chciało Wam się z niego wychodzić!
Niestety nasz pobyt w mieście smaganym przez wiatry i odczuwającym niemal codzienne wstrząsy dobiega końca. Wsiadamy do naszego zielonego kampera i ruszamy na północ. Naszym celem jest wulkan Taranaki.
Taranaki
Na miejsce docieramy późnym popołudniem. Już z daleka na horyzoncie widoczna jest potężna samotna góra. Jej stożkowaty kształt jest tak idealny, że została ona użyta jako tło dla filmy ostatni Samuraj, z Tomem Cruisem, imitując górę Fuji.
Nasz kemping położony jest w okolicy New Playmouth tuż przy przepięknej wulkanicznej plaży z czarnym piaskiem. Późnym popołudniem odczuwamy coś czego w zasadzie się niespodziewamy. Lekkie wstrząsy. W pierwszej chwili pomyślałem, że mam zawroty głowy, przedziwne uczucie kiedy mamy wrażenie, że coś zaczyna płynąć. Niby nic wielkiego, zrzuciłem to w pierwszej chwili na karb zmęczenia. Kiedy jednak zobaczyłem bujające się lekko w tą i z powrotem drzwi łazienki dotarło do mnie, że to jednak coś innego.
Poranek przywitał nas pięknym słońcem. Po szybkim śniadaniu udaliśmy się w kierunku wulkanu. Niestety szybko okazało się, że przepiękny stożek widoczny poprzedniego dnia wieczorem przykryty został przez warstwę chmur. Nie zniechęciło nas to jednak zbytnio.
Droga prowadząca do wulkanu jest na prawdę niesamowita.
a i widok na skryty w chmurach Taranaki też niczego sobie!
Po niecałej godzinie zaparkowaliśmy nasz wehikuł tuż przy visitor center, bramie do szlaków prowadzących na szczyt wulkanu.Tras prowadzących zboczami wulkanu jest sporo od tych prowadzącym na jego sam szczyt po, krótsze 2-3 godzinne prowadzące niższymi partiami zbocza. My wybraliśmy jedną z krótszych ale i tak było warto. Roślinność porastająca wulkan jest na prawdę niesamowita. To zupełnie inna bajka niż na Wyspie Południowej.
Szlaki sprawiają nierealne wrażenie. Po kilku krokach zanurzamy się w bajkowy las pełen paproci drzewiastych, juk, potężnych porośniętych mchem drzew.
A im głębiej wchodzimy tym las wydaje się ciekawszy. To co najbardziej podoba mi się w Nowej Zelandii podczas takich eksploracji to właśnie możliwość korzystania z przeróżnych pięknych tras widokowych na których możemy być pewni, że nie zostaniemy pogryzieni przez żadnego groźnego insekta, czy też gada. Dlaczego? Ponieważ nie występują one w Nowej Zelandii. Tutaj jesteśmy całkowicie bezpieczni!
Rotorua
Kolejnym Punktem programu jest Rotorua. Miejsce to to takie małe nowozelandzkiej Yellowstone. Znajdziemy tutaj drugi na świecie pod względem wielkości zbiornik termaly – Champagne Pool.
Jeżeli chodzi o gejzery oraz źródła termalne w Rotorurze znajdziemy takie dwa obszary. Pierwszy z nich to Waimangu , leżący nieco na uboczu oraz najbardziej znany i najczęściej odwiedzany Wai-O-Tapu .
Odwiedzając to miejsce na pewno warto odwiedzić co najmniej jedno z tych miejsc. My wybraliśmy Wai-O-Tapu i nie zawiedliśmy się
Ale Rotorua to nie tylko źródła termalne, czekają tutaj na nas w zasadzie wszelkie możliwe letnie atrakcje. Możemy pływać w potężnym jeziorze Rotorua, wybrać się na jeden ze wspaniałych szlaków, spędzić dzień w jednym z licznych Spa, odwiedzić zabytkowy The Bath House, wzniesiony w latach 1906 – 1908 i skorzystać z jego ponad stuletnich basenów.
Rotorua skrywa jeszcze jedno warte odwiedzenia miejsce. Jest nim las Redwood. Odnajdziemy tutaj gigantyczne sekwoje, które dzięki sprzyjającemu klimatowi rosną znacznie szybciej niż np na wybrzeży Kalifornii. Spacer po kładkach rozłożonych pomiędzy gigantycznymi drzewami z widokiem na rosnące poniżej paprocie drzewiaste może być nie lada atrakcją!
Kładki spinające poszczególne drzewa zawieszone są na wysokości od 4 do 12 metrów nad poziomem terenu. Przy ich montażu nie użyto ani jednego gwoździa. Zarówno galerie jak i wiszące kładki zamocowano do drzew specjalnie zaprojektowanym systemem olinowania, który zapewnia stabilność konstrukcji tylko i wyłącznie dzięki sile tarcia.
Będąc w tym rejonie możecie w drodze powrotnej do Auckland lub też jadąc z Auckland do Rotorua, powinniście przystanąć tuż za Hamilton i odwiedzić miejsce zwane Waitomo Caves. Znajdziecie tutaj jaskinie, które zwiedza się z pokładu łodzi, ale nie to stanowi o ich atrakcji
Jaskinie te zamieszkiwane są przez bardzo ciekawy gatunek rodzimego owada, a dokładniej muchówki Arachnocampa luminosa z rodziny grzybiarkowatych, których poczwarki … świecą w ciemności!
Kolejnym punktem do odwiedzenia, zwłaszcza dla fanów świata Śródziemia, będą okolice Matamaty a dokładniej Hobbiton.
Na miejscu znajdziemy sporo atrakcji, za które z pewnością równie sporo zapłacimy 🙂
Coromandel
Kolejna część naszej wycieczki to Półwysep Coromandel. Ulubione miejsce wypoczynku mieszkańców Auckland. Dostać się tam możemy zarówno samochodem jak i promem płynącym z centrum miasta.
Półwysep Coromandel to przepiękny i dziki rejon Nowej Zelandii. Skrywa w sobie cudowne góry, niesamowite zatoki oraz niesamowite plaże. Jedną z ciekawszych jest Hot Water Beach, gdzie wykopując przysłowiową dziurę w piachu możemy mieć swoje własne jacuzzi z bijącą z pod ziemi gorącą wodą termalną. Ta nie lada atrakcja przyciąga wielu fanów w miesiącach letnich. Nie bądźmy więc zdziwieni, że jak na standardy Nowej Zelandii plaża ta będzie kompletnie zatłoczona.
Za sprawą czy to końcówki sezonu, czy to niepewnej pogody, nam udało się spędzić na niej niemal samotne chwile!
Kolejnym niemal kultowym miejscem jest Cathedral Cove. To miejsce służyło za plan filmowy w niejednym filmie! Mając do dyspozycji nieco więcej czasu możemy wypożyczyć kajaki i zwiedzić ten uroczy zakątek wiosłując wzdłuż malowniczego brzegu.
Niestety nasz czas przeznaczony na wizytę na półwyspie Coromandel powoli dobiega końca. Wsiadamy do naszego małego kampera i udajemy się w kierunku Auckland. A stamtąd kierować będziemy się w kierunku najbardziej wysuniętej na północ części Nowej Zelandii regionowi zwanemu Northland. Po zimnym i pięknym południu gdzie jesień dawała o sobie dać w wielu miejscach wjeżdżamy w pełnię lata, gorące morze i piekące słońce.
Bo taka jest właśnie Nowa Zelandia!
Andrzej Pawłowicz says:
Super opis! Dziękuję. Stojąc swego czasu na plaży Bondi patrzyłem na ocean i myślałem sobie – “kurczę, Auckland to przecież tylko rzut beretem stąd”.:) Ale kiedyś jeszcze przejadę Waszym szlakiem.
@nighthunter says:
Dziekujemy! Nowa Zelandia jest super na prawdę polecamy, niby tak blisko Australii a zupełnie inny świat. Gdyby się Pan kiedyś wybierał proszę dać znać, z przyjemnością podpowiemy co, gdzie i jak! 🙂
Andrzej Pawłowicz says:
Dziękuję. Skorzystam z pewnością. Plan jest na luty 2019 – więc jeszcze kawałek czasu. Ale odezwę się na pewno. Ja próbuję opowiadać o swoich podróżach przez yt. Jak kiedyś znajdziecie minutkę to wystarczy wpisać np. “Andrzej Pawłowicz – Australia”:) Ale blog ze zdjęciami to też fajna sprawa! Zwłaszcza jak super opisy i piękne zdjęcia – jak Wasz. Pozdrawiam
@nighthunter says:
Bardzo dziękujemy! A o Australii przeczytamy z przyjemnością! Pozdrawiamy gorąco!
Ultrafioletowo says:
Nowa Zelandia stale na liście moich marzeń 🙂
@nighthunter says:
Jest piękna i uzależniająca :)))