Roswell
Był gorący lipcowy wieczór. Palące słońce Nowego Meksyku zaszło kilka godzin wcześniej a pan Dan Wilmot wraz z żoną usiedli na tarasie swojego domu by zaczerpnąć nieco świeżego wieczornego powietrza. Wiał lekki suchy pustynny wiatr, gdzieś z oddali dobiegało szczekanie psa, a na niebie jarzyły się miliony gwiazd. Nagle tą sielankową scenę zakłóciło dziwne zdarzenie. Patrząc na niebo pan Dan zauważył, że jedna z gwiazd zdaje się poruszać co więcej stawała się ona coraz większa. Razem z żoną zerwali się z foteli i wybiegli przed taras.
Obiekt poruszał się z zawrotną prędkością w kierunku północno-zachodnim. Stojąc w ogrodzie z zadartymi do góry głowami w milczeniu i kompletnej ciszy obserwowali jak nad ich głowami przelatuje w niemal kompletnej ciszy coś co przypominało swym kształtem „dwa talerze zwrócone ku sobie wnętrzem”. Po niecałej minucie obiekt zniknął.
W późniejszej rozmowie pan Dan Wilmot określił, że obiekt ten przemknął nad jego farmą na wysokości około pięciuset metrów, z prędkością sześciuset, czy nawet ośmiuset kilometrów na godzinę. Wielkość obiektu wynosiła jakieś pięć do siedmiu metrów
Z samego rana 8 lipca 1947 pułkownik William Blanchard, komandor grupy 509., podał prasie i stacjom radiowym wiadomość, że na terenie jednej z farm niedaleko Roswell odnaleziono wrak latającego dysku, o całym zdarzeniu zaalarmował lokalnego szeryfa właściciel posesji – William Brazel, który odkrył przedmiot na swoim terenie. Wiadomość o rzekomym rozbiciu się latającego spodka pod Roswell obiegła kraj z prędkością błyskawicy.
Kolejnego dnia wydarzyło się jednak coś kompletnie niespodziewanego. W prasie zaczęły pojawiać się informacje, jakoby doniesienia z poprzedniego dnia były nieprawdziwe. W trybie pilnym zwołał również konferencję prasową. Podczas posiedzenia generał brygady Roger Ramey przedstawił dziennikarzom mocno uszkodzone resztki przedmiotu, zidentyfikowane pośpiesznie przez Irwinga Newtona jako pozostałości po balonie typu Rawin. Jakiekolwiek próby skontaktowania się z Williamem Blanchardem, spełzły na niczym, gdyż ten w trybie pilnym wyjechał na urlop. Jego miejsce zajął Payne Jennings. Co ciekawe, zniknął on niedługo potem, kiedy to maszyna, na pokładzie znajdował się Payen Jennings, została uznana za zaginioną w locie nad Trójkątem Bermudzkim.
Pomimo krążących po kraju teorii spiskowych i zeznań naocznych świadków, przeczącym oficjalnej wersji, sprawa została uznana za zamkniętą.
Tymczasem w 2011 do opinii publicznej „wypłynęło” memorandum agenta FBI Guya Hottela do dyrektora FBI J. Edgara Hoovera z dnia 22 marca 1950 dotyczące „Strefy Zero”, gdzie trzy lata wcześniej miało rozbić się bądź wylądować niezidentyfikowany obiekt latający. Oto fragment notatki
Do sprawy odniosło się również FBI, komentując je lakonicznym stwierdzeniem:
Co stało się tak na prawdę w Roswell? Tego chyba nie dowiemy się nigdy. Czy chodziło o tajne eksperymenty wojskowe rządu USA, czy też sprawa była jeszcze bardziej tajemnicza? Trudno powiedzieć.
Jeżeli jednak jesteście ciekawi i chcielibyście zobaczyć Roswell na własne oczy, będąc tutaj musicie koniecznie odwiedzić Międzynarodowe Muzeum UFO. Jest to muzeum w całości poświęcone epizodowi z Roswell. Miasteczko, jak przystało na Amerykę, stara się promować swoje związki z kosmitami. Nie powinna nas zatem zdziwić obecność kosmitów na stacjach benzynowych, sklepach czy restauracjach.
Muzeum UFO
Jeżeli chcecie odwiedzić najbardziej odlotowe muzeum na świecie, musicie koniecznie zobaczyć Międzynarodowe Muzeum UFO. W miejscu tym zgromadzono, pokaźne zbiory dokumentów dot. rzekomego rozbicia się pozaziemskiego statku kosmicznego, w tym zeznania naocznych świadków, materiały prasowe oraz zdjęcia.
Do problemu UFO muzeum podeszło z iście amerykańskim rozmachem, znajdziemy tutaj figurki przedstawiające kosmitów, inscenizację sekcji zwłok kosmity, czy też nawiązania do kontaktów z pozaziemskimi cywilizacjami z różnych krańców świata. Muzeum jest jedyne w swoim rodzaju więc serdecznie polecam jego odwiedzenie.
Obowiązkowo, przed wyjazdem z miasta należy zaopatrzyć się w kilka kosmicznych gadgetów w tym niesamowite zielone międzyplanetarne okulary.
Miasto Roswell
Południowo-zachodnia część stanu Nowy Meksyk jest niemal płaska. Spieczona słońcem pustynia, przez którą biegnie kilka dróg stanowych. Mijamy małe miasteczka, jedno podobne do drugiego, a poza nimi pustkę krajobrazu urozmaicają jedynie wiatraki farm, oraz szyby naftowe.
Jednakże wszelkie jeżeli mieliśmy jakiekolwiek wątpliwości czy aby na pewno zbliżamy się do Roswell, znikną one na wiele kilometrów przed dotarciem do miasta. Pierwszych kosmitów spotkamy już na stacji benzynowej, a kolejne zielone ludki pojawiać się będą przed nami w najmniej spodziewanych momentach.