Włochy – samo południe. Tivoli

Droga do Tivoli

Tuż pod Rzymem leży niepozorne miasteczko Tivoli.  Od czasu do czasu docierają tutaj wycieczki w drodze do Rzymu, głównie po to by podziwiać Villa D’Este wraz z ogrodami. Nas jednak przywiodło tutaj inne miejsce – Villa cesarza Hadriana. To w zasadzie nie tyle willa ile cały świetnie zachowany miejski kompleks. 

Ale po kolei. Popołudnie rozgościło się już w na dobre, kiedy klucząc bocznymi dróżkami dotarliśmy do granic Civita di Bagnoregio, czyli wymarłego miasta. Historia tego miejsca sięga, jak w przypadku większości miejsc tego regionu Italii, czasów Etruskich. Na ruinach ich twierdzy powstało miasto, stojące niczym wyspa, na szczycie samotnej góry. Góra, zbudowana z w większości z tufu wulkanicznego, szybko okazała się dla mieszkańców miasta bardziej pułapką niż schronieniem. Na skutek licznych trzęsień ziemi, ściany góry zaczęły osuwać się w przepaść, a zabudowania jedno po drugim zapadały się w otaczającą miasto otchłań. Mieszkańcy zaczęli opuszczać miasto, a obecnie, aż w końcu opustoszało zupełnie. Gdyby nie sezonowe sklepy i kilka restauracji, w mieście nie spotkalibyśmy już nikogo.

Na miejsce dostajemy się mostem, którym od czasu do czasu przejeżdżają samochody z zaopatrzeniem. Tutaj jedna wskazówka. Samochód zostawcie na parkingu przy nowym mieście i przejdźcie się na miejsce piechotą. Nie zajmie to dużo czasu, nie więcej niż 15 – 20 min, po drodze zjecie pyszne lody, a zaoszczędzicie nie tylko sporo pieniędzy za parking ale też i nerwów związanych z szukaniem miejsca tuż przy moście, przy którym jest go znacznie mniej niż chętnych.

 

Dzień zbliżał się do końca, a leniwe włoskie słońce chowając się za horyzontem rozświetlało na różowo zachodnie niebo. Zjechaliśmy właśnie z autostrady zostawiając rzymski ruch gdzieś daleko za nami, drogi stawały się węższe i węższe. W końcu nas GPS wskazał nam zjazd w polną drogę otoczoną po obu stronach całkiem sporym kamiennym murem. Za nim po obu stronach drogi rósł stary sad, który właśnie okrywał się mrokiem. po dłuższej chwili dotarliśmy do starej kutej bramy. Przed nami roztaczał się widok na mały placyk i wielki stary dom. 

Dom miał niesamowity klimat, a jego właścicielka była chyba najbardziej uroczą osobą jaką do tej pory spotkaliśmy w trakcie naszych podróży. Dom był niemal pusty, nie licząc nas właścicielki i jej brata. Powiem Wasz szczerze, dla takich miejsca warto podróżować. W nocy, zerwała się burza, patrząc na smagany wiatrem i deszczem ogród, raz po raz rozświetlany błyskawicami, czuliśmy się niemal jak w środku baśni. A gdybyście przez przypadek chcieli również odwiedzić to miejsce to nazywa się ono Villa Finzi.

Burza minęła równie szybko jak się pojawiła, a my ruszyliśmy naprzód mijając skąpane w porannym słońcu gaje oliwne. 

Villa Hadriana

Publius Aelius Hadrianus urodził się prawdopodobnie w Italice, niedaleko Sewilli (Hiszpania), 24 stycznia 76 r n.e. Jego życie zmieniło się po śmierci cesarza Hadriana, bowiem to on właśnie zasiadł na tronie potężnego imperium. Hadrian znany był ze swego zamiłowania do sztuki i architektury. W latach  118–134, przystąpił do budowy, największego kompleksu pałacowego, jaki znała starożytność. Szacuje się, że kompleks ten zajmował obszar ok  300 ha, czyli mniej więcej tyle i zajmowały całe Pompeje. 

Willa Hadriana to rozległy teren z licznymi basenami, łaźniami, fontannami i klasyczną architekturą opartą o kanony greckie. Całość osadzona była w krajobrazie składającym się z   ogrodów dzikiej przyrody i uprawnych pól uprawnych. Budynki są wykonano z trawertynu, cegły, wapna, betonu i tufu. Cały kompleks składa się z ponad 30 budynków o powierzchni co najmniej 1 kilometra kwadratowego, z których wiele nie zostało jeszcze zbadanych.

Teren pod budowę willi wybrany został, ze względu na obfitość wody i bliskość akweduktów w tym Anio Vetus, Anio Nobus, Aqua Marcia i Aqua Claudia. Z jednej strony rejon ten leżał blisko Rzymu, z drugiej był od niego kompletnie odseparowany, zapewniając cesarzowi i jego rodzinie pełnię prywatności.  

Hadrian, to cesarz podróżnik, ze swoich wypraw przywoził wiele ‘pamiątek’  oraz pomysłów zaczerpniętych z architektury i sztuki regionów, które odwiedzał. Jedna z najpięknieszych i najlepiej zachowanych części pałacu to zachowanych części willi składająca się z basenu o nazwie Canopus i sztucznej groty o nazwie Serapeum. Egipskie miasto o nazwie Canopus było miejscem, w którym wznosiła się świątynia Serapeum, która została poświęcona bogu Serapisowi.

 

W większej części budowli możemy podziwiać styl grecki widać go w kolumnach korynckich i kopiach słynnych greckich posągów otaczających basen. Przepiękny basen, który możemy podziwiać w tej części pałacu mierzył 119 na 18 metrów. Każda kolumna otaczająca basen była połączona ze sobą marmurem. Ciekawa anegdota dotyczy kopuły Serapeum, którą słynny architekt tamtych czasów Apollodorus z Damaszku nazwał dynią i odprawił posłów cesarza, którzy prosili go o nadzorowanie jej budowy. 

Wewnątrz willi znajdziemy ogromny ogród otoczony basenem i arkadami. Basen mierzył 23 m na 97 m i otoczony był czterema ścianami i znajdującą się wewnątrz kolumnadą, na której spoczywał dach. Kolejnym ciekawym miejscem jest tzw. “Teatr Morski”, który składał się z okrągłego portyku ze sklepieniem kolebkowym wspartym na filarach. Wewnątrz portyku znajdował się basen w kształcie pierścienia z centralną wyspą. Teatr Morski obejmuje salon, bibliotekę, podgrzewane wanny, trzy apartamenty z podgrzewaną podłogą, galerią sztuki i dużą fontanną. W czasach Hadriana wyspa połączona była z portykiem dwoma drewnianymi mostami zwodzonymi. Na wyspie znajduje się niewielki rzymski dom z atrium, biblioteką, triclinium i małymi łaźniami. Obszar ten prawdopodobnie był używany przez cesarza jako odosobnienie od pracowitego życia na dworze.

 

Willa wykorzystuje liczne style architektoniczne oraz liczne innowacje. Kopuły łaźni parowych mają okrągłe otwory na wierzchołku, aby umożliwić ucieczkę pary. Przypomina to Panteon, również zbudowany przez Hadriana. Obszar ma sieć podziemnych tuneli, które głównie używane były do przemieszczania towarów i niewolników z jednego obszaru do drugiego.

W czasach świetności w miejscu tym mieszkało kilkanaście tysięcy osób, na których składali się służący, niewolnicy oraz goście. Miejsce to nawet dzisiaj po blisko dwóch tysiącach lat sprawia niesamowite wrażenie i jak dla nas jest miejscem, które po prostu trzeba odwiedzić! Jeżeli chcielibyście kupić bilety, to możecie nabyć je tutaj: http://www.villaadriana.beniculturali.it/index.php?it/241/servizi

Villa D’Este 

Kilka kilometrów dalej znajduje się inne ciekawe miejsce Villa D’Este. Budowa willi została zlecona przez kardynała Ippolito II d’Este (1509-1572), drugiego syna Alfonsa I d’Este, księcia Ferrary i wnuka papieża Aleksandra VI, a także Lukrecję Borgię. Rodzina Este należała do znamienitego rodu z Ferrary. Jej członkowie byli znanymi mecenas sztuki i humanistami. Ippolito swoją karierę rozwijać miał w kościele. Kariera jak możemy się spodziewać rozwijała się nadzwyczaj dobrze. W wieku zaledwie 10 lat mianowany został arcybiskupem Mediolanu… W wieku 27 lat wysłany zostaje na dwór francuski, gdzie służy jako doradca króla Francji, Franciszka I, zostając w 1540 r członkiem prywatnej rady królewskiej. W wieku trzydziestu lat, na prośbę króla, papież Paweł III czyni d’Este kardynałem. 

Dzięki swoim kościelnym i królewskim związkom szybko staje się on jednym z najbogatszych kardynałów tamtych czasów. Również on był wybitnym mecenasem sztuki, wspierał m.in. rzeźbiarza Benvenuto Cellini, muzyka Pierluigi da Palestrina i poetę Torquato Tasso. Pomimo tego, że jego dochody były tak olbrzymie olbrzymie, był on jednak wiecznie zadłużony. Gdyby nie jego ekstrawagancki tryb życia, kto wie czy nie zostałby papieżem! Jego kandydatura została jednak zablokowana przez cesarza Habsburgów. D’Este natychmiast wycofał swoją kandydaturę, popierając kandydaturę Habsburgów. To strategiczne posunięcie zapewniło mu całkiem sporą fortunę.  Został on nagrodzony przez Kolegium Kardynałów stanowiskiem gubernatora Tivoli. Tytuł ten spasował jego potrzebą. Jako zapalonym kolekcjonerem zabytków, otrzymał jurysdykcję nad willą Hadriana i innymi miejscami, które właśnie odkrywano. Nigdy jednak nie zrezygnował z ambicji zostania papieżem, lecz choć był on pięć razy kandydatem do papieża, to nigdy nie został wybrany.

Budowa willi rozpoczęła się  w lipcu 1560 r. Ogromna budowa wymagała wyburzenia wielu domów, budynków publicznych i dróg. W 1568 r. lokalni mieszkańcy złożyli przeciwko kardynałowi dwanaście różnych pozwów ale nie wstrzymały go one jednak od prowadzenie prac. W latach 1563-1565 wydobyto ogromną ilość ziemi i wykorzystano ją do budowy nowych tarasów. Zbudowano arkady, groty i nisze. Pobliska rzeka Aniene została tak przekierowana, by dostarczyć wodę dla złożonego systemu basenów, kanałów, fontann i kaskad wodnych.

Strome zbocza ogrodu (ponad czterdzieści pięć metrów różnicy w poziomie terenu) były nie lada wyzwaniem. Wykopano kanały i ułożono dwieście metrów podziemnych rur, by przenieść wodę ze sztucznej góry pod owalną fontannę do reszty ogrodu. Zgodnie z estetyką renesansu, ogród został starannie podzielony na regularne jednostki, każdy o średnicy trzydziestu metrów. Zostały one ułożone wzdłuż podłużnej osi oraz pięciu osi bocznych.

W 1565 i 1566 roku rozpoczęto prace nad dekoracją wnętrza willi. Prace prowadzone były przez zespół malarzy Girolamo Muziano i Federico Zuccari, a całość prac nad ogrodem i willą zakończono w 1567-68. Nie zakończyło to jednak całkowicie zapałów kardynała, który inwestował większość środków w upiększanie swojego działa. Ostatnią inwestycją było przygotowanie willi na wizytę papieża, które miało nastąpić w lecie 1572 roku.  Aby przygotować się do wizyty, kardynał pomalował najwyższe piętra willi i pośpieszył dokończył smocze fontanny. Aby dokończyć prace zmuszony był do zastawiania rodowego srebra i wielu innych cennych przedmiotów. Wkrótce po przyjęciu, 2 grudnia 1572 roku, kardynał zmarł w Rzymie i został pochowany w prostym grobowcu w kościele przylegającym do willi.

Dzięki jego pasji, zapałowi i nie małym środkom, możemy podziwiać obecnie perłę renesansu. Ogrody otaczające willę jak i sam budynek robią piorunujące wrażenie. Warto wybrać się tutaj popołudniu, kiedy przyjeżdżające tutaj autobusy z turystami z Rzymu już odjadą. W ogrodach zapanuje cisza i spokój a my będziemy mogli skorzystać w pełni z otaczającego nasz cienia i chłodu szumiącej wokół wody. 

Dochodziła 18:00 kiedy ruszyliśmy w kierunku magicznego Alberobello. Jak miało się okazać był to najcięższy odcinek drogi. Tuż za Neapolem droga pięła się powoli w górę niebo zaczęło ciemnieć, bynajmniej nie z powodu zachodu słońca. Nad naszymi głowami rozpętało się małe piekiełko. Potężna burza przetoczyła się nad górami, deszcz lał strumieniami a my powoli parliśmy do przodu. Wizja kilkuset kilometrów w takiej pogodzie przy nadchodzącej nocy, nie napawała optymizmem.

c.d.n.

Czekamy na Twój komentarz !

%d bloggers like this: