Kolorado
Kolorado to stan wyżyn i gór, gdzie najniżej położone tereny leżą na wysokości 1000 m n.p.m. Swoje ukształtowanie terenu zawdzięcza Górom Skalistym, biegnącym przez cały stan z południa na północ odgradzając tereny żyznych prerii na wschodzie stanu od pustynnych, spieczonych słońcem terenów leżących na zachodzie. Kolorado to stan, który nie posiada naturalnych granic, wyznaczonych przez rzeźbę terenu. Jego nietypowy, prostokątny kształt powstał przez podział opierający się na współrzędnych geograficznych. To stan kontrastów i niesamowitych krajobrazów. A my właśnie mieliśmy zamiar go przejechać.
Po wydmach Nowego Meksyku wydawało nam się, że nic dziwniejszego nie uda nam się zobaczyć, a tu proszę po kilku godzinach jazdy czekała na nas niespodzianka. Gdzieś na horyzoncie zaczęły rysować się szczyty Gór Skalistych
Nie było by w tym w zasadzie nic dziwnego, oprócz tego, że przed nami było coś jeszcze. Jakaś długa żółta smuga kontrastująca z ciemnoniebieską fakturą gór. A im bliżej byliśmy tym smuga ta wyglądała bardziej abstrakcyjnie. W końcu potężne żółte wydmy przesłoniły góry a nam zdawało się, że zmieniliśmy kontynent i właśnie wylądowaliśmy na Saharze.
Takie właśnie wrażenie robi Great Sand Dunes National Park.
Tutaj jedna uwaga. Jeżeli będzie mieli zamiar odwiedzić ten park pamiętajcie, że w ciągu lata, wspinaczka na wydmy nie uda się bez pełnych butów, chyba, że lubicie spacer po piachu o temperaturze kilkudziesięciu stopni. Poniżej nieco więcej informacji o parku.
Po kilku godzinach piaszczystej przygody ruszyliśmy dalej na północ, by późnym popołudniem dotrzeć do przepięknego Colorado Springs. To miasto do zaoferowania ma wiele i z pewnością nikt nie będzie się w nim nudzić, nas jednak przywiódł tutaj magiczny Garden of Gods. Garden of Gods (Ogród Bogów) to przepięknie położony park miejski, w którym niespodziewanie pojawia się kawałek Utah, w postaci czerwonego wystającego z ziemi piaskowca. Jego nietypowy kształt jest wynikiem wertykalnego położenia skały piaskowca, której erozja doprowadziła do powstania niesamowitych ‘płetwopodobnych’ formacji skalnych.
Jeżeli mieli byście kiedyś okazję przejeżdżać przez Colorado Springs, nie zapomnijcie odwiedzić tego miejsca. Nawet po wizycie w Utah, nie poczujecie się zawiedzeni.
Rocky Mountains
Wizyta w Kolorado nie byłaby pełna bez przejazdu przez Góry Skaliste, które amerykańskiej skali zaczynają się na ‘przedmieściach’ Denver. Niecałą godzinę drogi od miasta wkraczamy w dziewiczy teren potężnych pasm gór, a nasza droga, którą jedziemy zaczyna piąć się w górę.
W górach zawsze urzekają nas dzikie kwiaty. Nie wiem na czym polega ten fenomen, ale w żadnym wypielęgnowanym ogrodzie, kwiaty nie będą wyglądać lepiej, niż w takim właśnie górskim krajobrazie. Kwiaty te wyglądają tak jak gdyby ktoś je tam zasadził!
Będąc w Górach Skalistych warto pamiętać o tym, że właśnie przez nie przebiega linia podziału kontynentalnego, dzieląc ich przyrodę na dwie różniące się części. Zachodnią typową dla klimatu zimnego i śnieżnego oraz wschodnią charakterystyczną dla łagodnego klimatu prerii i Wielkich Jezior. Co więcej deszcz spływający z ich zachodnich zboczy trafiać będzie do Pacyfiku a ze wschodnich do Atlantyku. Tutaj również swój bieg rozpoczyna majestatyczna rzeka Kolorado, która w tej okolicy nie wyróżnia się niczym szczególnym, ot, kolejny górski strumyczek!
Nasza wizyta w Górach Skalistych ogranicza się do przejechania słynną trasą Trail Ridge Road. Jeżeli chcielibyście dowiedzieć się więcej na temat szlaków i możliwości zwiedzania Parku Narodowego Gór Skalistych kliknijcie poniższe zdjęcie.
Późnym popołudniem wracamy na międzystanową i pędzimy prosto przed siebie w kierunku północnym, wkraczając powoli w rejon wielkich prerii. Krajobraz zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a nam przypominają się sceny z filmów o Dzikim Zachodzie.
Zbliżamy się do granicy z Wyoming. Stanu, który przyciąga jak magnes, za sprawą bajecznego Yellowstone. Nas do tego stanu przyciągnęło zupełnie coś innego. Tuż za granicami stanu zatrzymujemy się na nocleg.
Po wczesnym śniadaniu pędzimy nadal na północ. Droga biegnie przez płaskie prerie, a za naszymi oknami od czasu do czasu, pojawiają się szyby naftowe, a my zaczynamy rozmawiać o atrakcji, która przyciągnęła nas ten rejon Stanów.
Był rok 1977 i świat oszalał na punkcie kina S-F na ekranach kin pojawiły się Gwiezdne Wojny oraz Bliskie Spotkania Trzeciego Stopnia. Te dwie produkcje naznaczyły kierunek rozwoju kina na długie lata. O ile Gwiezdne Wojny nakreśliły z epickim rozmachem niesamowity świat, w którym ścierają się ze sobą siły dobra i zła o tyle Bliskie Spotkania Trzeciego Stopnia poruszały temat zgoła odmienny. Jak zareagowalibyśmy na spotkanie z obcą cywilizacją, czy bylibyśmy w stanie znaleźć nić porozumienia i jakie wiązały by się z tym implikacje. Bliskie Spotkania, pokazały to w sposób jak dla mnie perfekcyjny. Patrząc na efekty specjalne pamiętajcie, że ten film ma ponad 40 lat.
No dobrze ale dlaczego o tym piszę? Ponieważ przed nami rozpościerał się właśnie widok na Devils Tower National Monument.
Wieża Diabła robi niesamowite wrażenie, nagle pośród równin i lasów pojawia się majestatyczna góra nie przypominająca niczego co do tej pory widzieliśmy. O tym jakich gigantycznych rozmiarów jest ten twór geologiczny niech świadczy to zdjęcie (odnajdźcie proszę sylwetkę człowieka ukrytą na tym zdjęciu 🙂 )
Nazwa Devil’s Tower pochodzi z 1875 roku, kiedy to podczas wyprawy dowodzonej przez pułkownika Richarda Irvinga Dodge’a, jego tłumacz błędnie zinterpretował nazwę jaką nadali tej górze zamieszkujące te tereny Indianie. Na temat geologii Góry Diabła napisano wiele rozpraw naukowych obecnie przyjmuje się, że za nietypowy kształt góry odpowiada licząca sobie 40 milionów lat intruzja magmowa, która ukryta pod powierzchnią uległa ochłodzeniu, by następnie na skutek erozji otaczającego ją terenu wyłonić się w całej swojej okazałości.
C.D.N.