Krótka wycieczka na Kapitol

Kapitol

Wzgórze Kapitolińskie jest najmniejszym z siedmiu wzgórz Rzymskich, jednakże miało ono największy wpływ na historię Rzymu i świata pozostającego pod wpływem imperium. Tutaj znajdował się nie tylko ośrodek władzy ale również religijne serce państwa z trzema głównymi świątyniami Jowisza, Junony i Minerwy. To tutaj miał osiąść mityczny Eneasz po ucieczce z Troi i Romulus, który według legend zbudował pierwszą świątynię poświęconą Jowiszowi.

Wzgórze kapitolińskie. Replika posągu Marka Aureliusza

Na tym właśnie wzgórzu konsulowie przysięgali wierność Rzymowi, a niezwyciężeni konsulowie wjeżdżali w chwale, składać ofiary bogom. Ciekawa jest też historia związaną z nazwą wzgórza, która według legendy pochodzi od głowy (łac. caput), którą znaleziono podczas wykonywania prac fundamentowych przy świątyni Jowisza. Kapitol pamięta również inne wydarzenia. 8 maja 1798 r. generał Jan Henryk Dąbrowski przemawiał tu do swoich żołnierzy, służących w polskich legionach, stojąc pod pomnikiem Marka Aureliusza.

Senat rzymski przekazał mu flagę turecką, którą zdobył Jan III Sobieski w bitwie pod Parkanami. W miejscu gdzie obecnie znajduje się pomnik Wiktora Emanuela II położony był klasztor Franciszkanów, w którym to znajdował się kwatera generała Karola Kniaziewicza. W najwyższej części wzgórza znajduje się kościół Santa Maria in Araceoli, którego historia sięga conajmniej VII w n.e. Do kościoła prowadzą schody o 124 stopniach.

Wiąże się z nimi ciekawa historia. Zostały one ułożone w roku 1348 przez ocalałych z szalejącej w tym czasie epidemii dżumy zwanej Czarną Śmiercią, a sfinansowane zostały przez Coli di Rienzo, o którym wspomnę za chwile. Kościół, wzniesiony w miejscu świątyni Junony, poświęcony jest Matce Boskiej na Ołtarzu pod Niebem (łac. Ara Coeli), która według legendy pojawiłaPosąg Coli di Rienzo. Wzgórze Kapitolińskie się cesarzowi Oktawianowi. W kościele znajdziemy grobowiec i relikwie matki Konstantyna Wielkiego, św Heleny.

Posąg Coli di Renzo. Wzgórze Kapitolińskie.

Jest to postać o której usłyszymy w Rzymie jeszcze wielokrotnie. Obok schodów odnajdujemy pomnik przedstawiający wspomnianego wcześniej Coli di Rienzo, trybuna rzymskiego, zamordowanego w 1354 r. Był on synem rzymskiego karczmarza i praczki, który od lat młodzieńczych fascynował się historią Starożytnego Rzymu, a fascynacja ta przerodziła się w jego obsesję. Karierę rozpoczął dzięki Papieżowi Klemensowi IV, który mianował go notariuszem kamery papieskiej. 20 maja 1347 w dzień Zielonych Świątek, Coli di Rienzo, poprowadził zbuntowany przez siebie lud rzymski. wypowiadając się przeciwko arystokratycznym rodzinom Orsinich i Colonnów. Rodziny zostały zmuszone do złożenia przysięgi nowej rzymskiej republice a ich majątki uległy konfiskacie.

Jednakże idea starożytnej republiki rzymskiej, nie wszystkim przypadł do gustu. Jesienią tegoż samego roku bunt został stłumiony a on sam wygnany z Rzymu. Szukający w 1350 r schronienia i poparcia w Pradze na dworze cesarza Karola IV, Coli di Rienzo został aresztowany a rok później trafił w ręce papieża. W roku 1352 umiera Awinioński papież Klemens VI a jego miejsce obejmuje Dominikanin Innocenty IV. Na skutek rozgrywek politycznych w 1354 r. przywraca on Coli di Rienzo do łask nadając mu tytuł senatora. Lud rzymski wita go z wielkim entuzjazmem a nowy papież umacnia swój autorytet. Jednakże chwała Coli di Rienzo nie trwa długo, tego samego roku w październiku w mieście wybuchają zamieszki a Coli di Rienzo ginie zamordowany z rąk tłumu w miejscu, w którym obecnie stoi jego pomnik.

Jest to ważna postać w historii Włoch i Rzymu, ponieważ uważany jest on za prekursora zjednoczenia państwa Włoskiego, które miało nastąpić, dopiero 600 lat po jego śmierci, bo pod koniec XIX w. Kolejne schody prowadzą nas na Plac Kapitoliński. Po obu sich stronach widzimy rzeźby przedstawiające dwa lwy. Rzeźby te wykonane z czarnego granitu ok IV lub III w p.n.e pochodziły z egipskiej świątyni Izydy. Niestety te widoczne przy schodach to tylko kopie. Oryginalne rzeźby znajdują się obecnie w Muzeach Watykańskich. Wchodząc po schodach naszym oczom ukazuje się wspaniale zaprojektowany przez Michał Anioła plac Kapitoliński. A na nim replika pomnika Marka Aureliusza. Oryginalny pomnik, odlany z brązu i pokryty złotem, znajduje się on w Muzeum Kapitolińskim.

W starożytności stał on prawdopodobnie na Forum Romanum, wzięty, w X w. n.e, za posąg Konstantyna Wielkiego przeniesiony został pod przed bazyliką św. Jana na Lateranie. W roku 1538 papież Paweł III przeniósł go na Wzgórze Kapitolińskie a w latach 90-tych XXw pomnik przeniesiondo do Muzeum Kapitolińskiego, pozostawiając w jego miejscu wierną replikę. Wchodząc na Plac widzimy wspaniały budynek Palazzo Senatorio, czyli Pałac Senatorski (obecnie siedziba burmistrza Rzymu). Budynek powstał w miejscu rzymskiego Tabularium i późniejszej średniowiecznej twierdzy. Swój obecny kształt zawdzięcza Michałowi Aniołowi, na podstawie którego rysunków zmodyfikowano jego elewację. Prowadzące do Pałacu schody zostały ozdobione w 1592 r. rzeźbami – fontannami symbolizującymi dwie rzeki Tybr po prawej i Nil po lewej. Pomiędzy nimi umiejscowiono antyczny porfirowy posąg Minerwy.

Pałac Senatorski. Forum Romanum

Pod budynkiem, znajdują się pozostałości po dawnym archiwum rzymskim, odbudowanym, po pożarze, w latach 78-60 p.n.e. Ten fragment doskonale widoczny jest od strony Forum Romanum. Jakie zabytki musiały skrywać archiwa? Ułożone w porządku chronologicznym papirusy, pergaminy, tablice, mieściły bezcenne historyczne informacje, których większość nie zachowała się do naszych czasów.

Patrząc w kierunku Pałacu Senatorskiego po lewej stronie widzimy Palazzo del Museo Capitolino, budynek stanowiący obecnie część Muzeum Kapitolińskiego. Zgromadzone w nim zbiory po raz pierwszy zostały udostępnione w 1471 r. Co czyni to miejsce jednym z najstarszych muzeów świata. W budynku znajdziemy marmurowe rzeźby oraz te wykonane z brązu, potężną rzeźbę wodnego bóstwa Marforio, sarkofagi, popiersia wodzów, władców i filozofów, mozaiki z willi Hadriana (Tivoli) oraz rzymską kopię greckiego oryginału zwaną Wenus Kapiolińską. Po stronie Prawej stronie znajduje się Palazzo dei Conservatori. Jak większość rzymskich budynków tak i ten przechodził wiele transformacji, z których pierwsza miała miejsce w XV w. Mając do dyspozycji kilka godzin decydujemy się rozpocząć nasze zwiedzanie w tej części muzeum.

Tuż po przekroczeniu uwagę przykuwają misterne zdobienia. Do głównej części muzeum wchodzimy przechodząc przez ogromny dziedziniec. Naszym oczom ukazuje się wspomniany wcześniej posąg Marka Aureliusza na koniu, który miał szczęście przetrwać do naszych czasów tylko dlatego, że w średniowieczu został wzięty za posąg Konstantyna Wielkiego. Marek Aureliusz pozdrawia nas gestem wzniesionej dłoni. Całkiem sympatyczne powitanie. Jest i sam Konstantyn, choć nie kompletny, z gigantycznego posągu ocalała jedynie głowa oraz wykonane z marmuru dłonie i stopy. Jeżeli chodzi o gigantycznego Konstantyna to możemy podziwiać go jeszcze w wersji wykonanej z marmuru.

Tuż po wejściu do muzeum na dziedzińcu znajdziemy Ogromną głowę Konstantyna fragment ręki oraz stopy. Korpus posągu, pierwotnie wykonany z drewna nie zachował się do naszych czasów. Jednak to co pozostało wystarczy by wyobrazić sobie jakie wrażenie musiał robić kiedyś kompletny posąg, gdy jego sama głowa ma wielkość dorosłego człowieka. Nieco dalej w Sali Ogrodów Lamianiego (Sale degli Horti Lamiani) znajdziemy portret rzymskiego wodza Kommodusa, syna Marka Aureliusza, jako usosbienie Herkulesa. Popiersie przedstawia wojownika okrytego skórą lwa z maczugą Herkulesa w prawej dłoni. Dbałość o detale jest nieprawdopodobna.

Staramy się zobaczyć najciekawsze eksponaty, Wchodzimy do słynnej sali z wilczycą karmiącą Romulusa i Remusa. Naukowcy ciągle toczą spory co do wieku tego posągu. Według pierwotnej koncepcji rzeźba miała ponad dwa i pół tysiąca lat i wykonana była przez Etrusków, Ostatnie badania szacują ją jednak na okres wczesnego średniowiecza. Nie zmienia to jednak faktu, że zarówno rzeźba Wilczycy jak i posążki Romulusa i Remusa ( figury braci, nie były pierwotnie częścią kompozycji , wykonane były w XV w przez Antonio Pollaiuolo) potrafią potrafi zachwycić.

Nieco dalej w Sala dei Trionfi di Mario, możemy odnaleźć słynne dzieło wykonane w I w. p.n.e – odlew z brązu przedstawiający chłopca wyciągającego cierń z lewej stopy.  W Pałacu Konserwatorów odnajdziemy 14 sal, których wystawiono ciekawe eksponaty sztuki starożytnej.  Popiersia, rzeźby, sztukę grecką, figurki i wazy Etruskie, fragment ściany z tufu należący do najstarszej świątyni Jowisza z czwartego stulecia przed naszą erą, jak również inne dzieła takie jak bogato zdobione sarkofagi czy stele. Na piętrze znajdziemy galerię malarstwa (Pinacoteca Capitolina) a w niej dzieła takich twórców jak Tycjan, Anton van Dyck czy Rubens.

Muzeum o tej porze roku wieczorem jest praktycznie puste. Zanurzamy się w historii i mijamy kolejne epoki. Na naszym bilecie dostrzegam informację o wystawie poświęconej Leonardo da Vinici. Nie jest łatwo ją odnaleźć. W końcu trafiamy na małą windę, która przenosi nas na wyższą kondygnację. Wystawa robi wrażenie. Pośród wielu tablic informacyjnych i zdjęć odnajdujemy prawdziwą perełkę. Rękopis samego mistrza. Pochylam się nad gablotą śledząc układ każdej z liter. Mam wrażenie, że mógł być zapisany niemal wczoraj. Wyraźnie widać miejsca w których pióro zagłębiło się w papierze, szybkie pociągnięcia gdzie atrament nie nadążał spływać ze stalówki pozostawiając ledwie widoczne smukłe ślady. Prawie wiedzę jak pochylony Leonardo kończy swoje dzieło, a wielkie świece oświetlają pożółkłe stronice. Zjeżdżamy na niższe poziomy.

Na zewnątrz zapada zmrok. Otwarty korytarz wiedzie do kolejnych pomieszczeń a naszym oczom ukazuje się Forum Romanum. Magicznie podświetlone, mieniące się od wody po niedawnym deszczu. Serce starożytnego Rzymu, tętniące kiedyś życiem, w wieczornym świetle zaczynało śnić o splendorze dawnych dni. Ten reprezentacyjny plac był dumą Rzymian. Miejscem spotkań, wizytówką miasta i wyrazem swobód obywatelskich. Gwarnym, pełen straganów, gdzie toczyły się rozmowy mieszkańców na tematy doniosłe i błahe. Przechodzimy na najniższy poziom muzeów, czyli pozostałości po starożytnej świątyni Jowisza, a właściwie jej południowego narożnika. Jesteśmy praktycznie sami, w pustych korytarzach słychać echo niemal każdego z naszych kroków. Przechadzamy się korytarzami starając sobie wyobrazić jak wyglądało życie dwa i pół tysiąca lat temu. To już koniec naszej wycieczki po muzeum. Ale jest i niespodzianka. Do muzeum możemy wrócić zawsze, nawet będąc w domu. Na stronie muzeum  odnajdziemy jego wirtualną wersję, którą możemy zwiedzać kiedy tylko mamy na to ochotę.

 

Włochy – samo południe. Neapol

Pompeje Ruszyliśmy z powrotem na północny zachód. Południowe Apeniny, skąpane w słońcu wydawały się być znacznie bardziej przyjaznym miejscem, niż kilka dni temu. Około 16:00 docieramy do Pompei. Zataczamy małe kółko po mieście, szukając wolnego miejsca i okazuje się, że znajdujemy jedno tuż przy samym połcie oddzielającym ruchliwą ulicę od pogrążonych w wiecznym śnie pozostałości starożytnych Pompei. Nagle jak za …

Czytaj dalej...  

Włochy – samo południe

Alberobello Alberobello, dosłownie tłumaczone jako “Piękne drzewo”, to małe miasteczko z jedynymi w swoim rodzaju zabytkowymi budynkami zwanymi trulli, dzięki którym, Alberobello zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1996 roku. Nie jest do końca jasne skąd wzięła się tradycja wznoszenia kamiennych domów – trulli. Często twierdzi się, że powstała ona w XVII wieku jako odpowiedź na “Pragmatica de Baronibus” …

Czytaj dalej...  

Włochy – samo południe. Tivoli

Droga do Tivoli Tuż pod Rzymem leży niepozorne miasteczko Tivoli.  Od czasu do czasu docierają tutaj wycieczki w drodze do Rzymu, głównie po to by podziwiać Villa D’Este wraz z ogrodami. Nas jednak przywiodło tutaj inne miejsce – Villa cesarza Hadriana. To w zasadzie nie tyle willa ile cały świetnie zachowany miejski kompleks.  Ale po kolei. Popołudnie rozgościło się już …

Czytaj dalej...  

Włochy – samo południe. Droga do Sieny

Przez Austrię Wyruszyliśmy późnym popołudniem. Sam byłem ciekawy ile kilometrów uda nam się pokonać przed nocą. Pogoda dopisywała, a kolejne kilometry mijały pod znakiem zachodzącego słońca. Po około 3,5h byliśmy już w Wiedniu. Przejazd przez to miasto z każdym rokiem wygląda coraz lepiej. Nie licząc krótkiego odcinka od Brna do początku A5 po stronie Austriackiej, cały czas jedziemy autostradą. Niecałe …

Czytaj dalej...  
%d bloggers like this: